W tej części rozmowy Bogumił “Mr. Bo” Krakowski opowiada nam o swojej pierwszej profesjonalnej sesji nagraniowej, o tym, jakie jest jego stanowisko w ogólnoświatowej dyskusji na temat Larsa Ulricha, a także jak wylądował za plecami jednego z najpoważniejszych zawodników w tej branży w Polsce, czyli Titusa. Poza tym możecie dokładnie obejrzeć zestaw naszego bohatera i dowiedzieć się, jakiego sprzętu używa w studio i na żywo. Oto druga i ostatnia część spotkania z Bogumiłem Krakowskim.
BeatIt: Opowiedz o swojej pierwszej profesjonalnej sesji nagraniowej.
Bogumił “Mr. Bo” Krakowski: Pierwszą, taką profesjonalną sesję miałem z zespołem Nikt. Teraz mówi się na to “epki”, kiedyś to były “demówki”. Ścieżki bębnów były nagrywane osobno.
BeatIt: I jak to wspominasz? Pozytywnie, czy miałeś doła po tym jak pierwszy raz usłyszałeś swój instrument? Czy jego brzmienie rozminęło się z Twoją wizją?
Mr. Bo: Pierwszą sesję wspominam bardzo dobrze. Trochę było strachu, bo przyjechałem z małego zespoliku do trochę większego. I nagle zobaczyłem studio, duże gitarowe „paczki” – trochę inny świat. Przede wszystkim nie nagrywałem z metronomem, więc do jednej piosenki było ileś podejść i to było w porządku. Poza tym to byli moi bardzo dobrzy koledzy (i dalej nimi są), więc przede wszystkim atmosfera była bardzo dobra i to było najfajniejsze. Razem się cieszyliśmy i razem wszystko przeżywaliśmy.
BeatIt: Jak to się stało, że grasz z Titusem?
Mr. Bo: To, że gram z Titusem to jest bardzo duży zbieg okoliczności. Grałem z Adasiem (z którym gram teraz w Anti Tank Nun) w zespole Nikt, który zna Grześka, czyli naszego managera. Było naturalne, że skoro tworzy się zespół i Adaś w tym uczestniczy, to zapytał mnie czy mam czas razem coś porobić, a ja oczywiście się zgodziłem. Na początku sam nie wierzyłem, że Titus się na to zgodzi. Gdy dostał od młodego materiał, byłem sceptyczny. A jednak okazało się, że koleś wsiadł w samochód, przyjechał w swojej słynnej koszulce Motorhead i powiedział, że dobrze nam idzie. Najpierw zrobiliśmy jeden numer i klip do niego. Graliśmy, wygłupialiśmy się, było strasznie sympatycznie i miło. Nie dało się odczuć, że oto przyjechał Wielki Pan Titus, który grał już tyle lat ze znanymi muzykami. Przyjechał wielki koleś, który czasami zachowuje się jakby był młodszy od nas (śmiech). Ogólnie było bardzo fajnie i pozytywnie, aż pewnego razu na próbie Titus sam powiedział: “Kurczę, podoba mi się ten band, robimy płytę”. I wtedy wzięliśmy kartkę, on zaznaczył 10 numerów i za każdym razem jak przyjeżdżał dopisywaliśmy tytuły i wyszło z tego coś fajnego – płyta.
BeatIt: Czy masz własną partię bębnów, której słuchasz dziś z zadowoleniem, z której jesteś szczególnie dumny i możesz bez wstydu puszczać swoim dzieciom?
Mr. Bo: (Śmiech) Nigdy nie jestem do końca zadowolony z tego co zrobię, dużo rzeczy bym zmienił, aczkolwiek na płycie Anti Tank zagrałem to, co chciałem. Chociaż niektórzy zarzucają mi, że jest tam zbyt ubogo i prosto. Gra z Titusem nauczyła mnie pewnych rzeczy, dzięki niemu zobaczyłem granie na bębnach nie jako wyścigi, popisówki, przejścia, “dwukopy” i nie wiadomo co jeszcze, tylko jako całość muzyki, gdzie każdy za coś odpowiada. Zacząłem słuchać kapel, które podsunął mi Titus i zauważyłem, że wszyscy najwięksi bębniarze grają swoje, grają muzycznie i ja też staram się iść w tym kierunku. Musi być konkretnie, fajnie, mocno, ale żeby nie było niepotrzebnych przejść.
BeatIt: Ostatnio graliście trasę, na pewno masz jakieś nowe doświadczenia w tym zakresie. Czy jakoś specjalnie przygotowujesz się przed koncertami, “grasz trasę”, robisz rozgrzewkę, biegasz, grasz na padzie? Co robisz, żeby utrzymać kondycję w trasie?
Mr. Bo: Może to głupio zabrzmi, ale szczerze mówiąc nie robię prawie nic, jeśli chodzi o jakieś specjalne przygotowania przed koncertami. My na trasie graliśmy koncerty w weekend więc w tygodniu pochłania mnie głównie życie zawodowe i rodzinne. Oczywiście ćwiczyłem ręce na padzie i 20 minut przed koncertem rozgrzewałem się grając pałkami na kolanie, żeby rozgrzać nadgarstki. Nawet grając weekendowo brakuje prób w tygodniu. Tego czego uczysz się podczas takiej trasy, nie nauczysz się grając w kanciapie. Na trasie jest inaczej, jest granie z zespołem, pojawiają się różne problemy techniczne, każda sala jest inna itd.
BeatIt: Miewasz tremę? Jak z nią walczysz?
Mr. Bo: Tak, non stop. Nawet teraz (śmiech). Obrałem sobie taki sposób myślenia, że jak już miałem potworną tremę i bałem się bardzo mocno, to sobie mówiłem w duchu: “Kurczę, zawsze to chciałeś robić, więc teraz jest ten moment. Jak masz się bać to idź do domu”. Ale kiedyś czytałem, że nawet Gustaw Holoubek miał tremę – zawsze, aż do swojego ostatniego wyjścia na scenę. Taka zdrowa trema jest nawet dobra.
BeatIt: Czy przygotowujesz się do sesji nagraniowych? Czy masz jakiś swój system, który się sprawdza? Jak taka sesja nagraniowa przebiega? Możemy porozmawiać o najnowszej płycie Anti Tank Nun.
Mr. Bo: Przy ostatniej płycie Anti Tank dostałem potworne lanie, jeśli chodzi o nagrywanie, ponieważ wychodziłem z założenia, że metronom jest mało potrzebny (śmiech). W studiu okazało się, że niestety trzeba z tym ćwiczyć, jeżeli chcesz, żeby wszystko miało ręce i nogi. Było bardzo ciężko, ale zależało mi na tym, żeby było jak najlepiej. Metronomu nie oszukasz. Wcześniej nagrywałem zawsze na setkę – od początku do końca. Tu nie było takiej możliwości, ponieważ materiał mieliśmy dobrze ograny, aczkolwiek był on trochę inny. Pewne rzeczy przearanżowałem na szybko w studiu, niektórych rzeczy nie mogłem zagrać w ogóle, inne musiałem zagrać inaczej. Kto był na koncercie – ten wie. Jednak są to raczej drobiazgi.
BeatIt: Czy obecnie grasz z metronomem?
Mr. Bo: Na koncertach nie gram z metronomem z różnych przyczyn technicznych. Poza tym jesteśmy bardzo dobrze zgrani jako zespół mimo, że gramy razem dopiero rok. Dla mnie ważniejsze od metronomu jest, że to wszystko żyje.
BeatIt: Mógłbyś opisać sprzęt, na którym obecnie grasz? Jakie masz bębny, blachy, hardware, naciągi?
Mr. Bo: Mam Pearl Masters. Są to stare brzozowe bębny, które udało mi się kupić za oceanem. Pan Titus kazał grać na dwie centrale, z czym na początku próbowałem walczyć, aczkolwiek jak ktoś raz zagra na dwie centrale, to zobaczy, że to jest zupełnie coś innego. Nie chodzi o jakieś szybkie przebiegi, tylko o brzmienie i sposób grania nogami – jest ciekawszy. Znajomy z firmy Bertrand przemalował centralki na kolor moich bębnów, dzięki czemu to wygląda jak wygląda. Wymiary dwóch centrali to 24×18, do tego mam tomy 10, 12, 15 i 18. Werbel Bertranda 13×7 – mahoń z obręczami klonowymi w środku. Jeżeli chodzi o sam hardware, to wszystkie statywy mam Pearla plus ramę Dixona.
Jeśli chodzi o blachy, w tej chwili gram na Sabianach, choć została mi jedna blacha, której nie zmienię. Jest to bardzo stary ride Zildjian Mega Bell Ride.
BeatIt: Naciągi?
Mr. Bo: Gram na powlekanych Remo na Emperor. Przerobiłem wszystkie naciągi Remo i na nich bębny brzmią najfajniej.
BeatIt: Pałki?
Mr. Bo: Z pałkami jest różnie. Od dwóch – trzech lat gram pałkami Zildjian, model Taylor Hawkins. Świetnie mi leżą pod ręką.
BeatIt: Jak doszedłeś do takiego ustawienia bębnów? Nadal poszukujesz?
Mr. Bo: Cały czas zastanawiam się nad taką zmianą, żeby zdjąć dwa tomy z przodu i zostać przy jednym, jeszcze z tym walczę. Najwięcej używam kotła z boku – 15-tki i toma 12-tki. Jak by mi gdzieś tom 10 zginął, to bym policji nie wzywał (śmiech). Jak graliśmy zespołem Nikt parę koncertów z zespołem Luxtorpeda, to mieliśmy mało miejsca na scenie i musiałem ograniczyć swój zestaw.
BeatIt: Czy twoje podejście do aranżacji bębnów zmieniło się odkąd pracujecie nad nowym materiałem?
Mr. Bo: Myślałem o tym, żeby pewne rzeczy bardziej rozbudować perkusyjnie, ale Tytus zawsze sugeruje, żeby wracać do tych prostych rozwiązań, żeby było bardziej muzycznie. Oczywiście można grać muzykalnie i grać różne fajne rzeczy. Pewnych rzeczy ja też nie potrafię zagrać, aczkolwiek na pewno coś przemycę w studio (śmiech)