Podczas tegorocznych targów Musikmesse, które odbyły się, jak co roku, wczesną wiosną we Frankfurcie nad Menem, spotkaliśmy się z kilkoma perkusistami, których umiejętności, dorobek i (jak się okazało w bezpośrednim kontakcie) osobowość zasługują na uwagę każdego, kto interesuje się perkusją, a już na pewno tą rockową.
Nasza relacja z Musikmesse 2017
Alex Landenburg to bębniarz o sporym dorobku i doświadczeniu. W ciągu ostatnich kilkunastu lat współpracował z takimi wykonawcami jak Annihilator, Stratovarius, Mekong Delta, Axxis, Timo Tolkki’s Symfonia, 21 Octayne, Universal Mind Project, a obecnie jest członkiem zespołów Luca Turilli’s Rhapsody oraz CyHra. Jest on endorserem marek Zildjian, Mapex, Gibraltar, Remo, Vater i pedałów Tama Speed Cobra.
Alex Landenburg (LT’s Rhapsody) rozmawia z BeatIt, cz. 4
Beatit.tv: Co się teraz dzieje u Ciebie z muzycznego punktu widzenia? Co będzie się działo w tym roku?
Alex Landenburg: Przyjechałem tu prosto z sesji nagraniowej. Nagrywaliśmy z moją nową kapelą CyHra w Szwecji, w Goteborgu. To się ukaże jesienią. W zespole są byli muzycy In Flames – Jesper i Peter, a także Jake z Amaranthe. Płyta powinna być na rynku nakładem Universal Records w październiku, listopadzie. W międzyczasie będę na trasie z Timo Tolkki ze Stratovariusa. Trochę tego, trochę tego.
B: Jakie masz podejście do klinik? Co jest najważniejszą rzeczą, jaką chcesz przekazać ich uczestnikom?
AL: Bardzo dobre pytanie.Parę lat temu liczyli się dla mnie zaawansowani bębniarze i to, żeby pomóc im w przeskoku na zawodowy poziom i opanowaniu nowych koncepcji. Obecnie skupiam się raczej na młodych bębniarzach, bo widzę jakie to ważne. Najważniejsze jest mieć dzieciaki wśród publiczności i móc pokazać im, ile radości daje gra na bębnach. Staram się nie przekroczyć tej cienkiej linii – nie można przesadzić z technicznymi aspektami, ale bębniarz zaawansowany też nie może się nudzić. Staram się to jakoś pogodzić. Jest kilka rzeczy, które bardzo mi pomogły. Szczerze mówiąc, to nic stworzonego przeze mnie. Nie mogę za to zbierać zasług. To głównie Gary Chaffee i jego książki z figurami i podejściem linearnym. Jednak jeśli uczestnicy kliniki nie znają tego, a ja nie twierdzę, że to moje… Mówię im, z jakich książek to wziąłem.
B: I jaki to przyniosło skutek u Ciebie.
AL: Chodzi o to, żeby to pokazywać ludziom, szczególnie bębniarzom metalowym, którzy skupiają się na jedynkach. Z instrumentem można zrobić o wiele więcej i trzeba nad tym popracować. Najważniejsze rudymenty, niezależność, liźnięcie jazzu, latino – szersze spojrzenie na bębny. To staram się osiągnąć. Mam też swój własny patent, podobny do systemu Thomasa Langa czy Marco Minnemana. To jest mój system liczb, które są przypisane do konkretnych zagrywek w mojej głowie. Jeśli będziesz chciał, żebym zagrał piątkę, to będę mógł od ręki zagrać kilka patentów opartych na tym numerze. To samo dotyczy numeru 7, 8 i każdego innego. Wyższe liczy to kombinacje tych już istniejących. Potem można grać jedno na drugim. To zapewnia zajęcie na 10 żyć, jeśli chcesz się tym pobawić. Bo jest to oparte na modułach. Można je poszerzać, wymieniać, robić to, co Gary Chaffee nazywa układaniem jednego na drugim. Z figury ABAB możesz przejść do ABBA itd. Nieskończone możliwości kombinacji.
B: To otwiera oczy. Dla nas ten koncept może być łatwy, ale dla kogoś, kto myśli kategoriami połączenia prawej stopy z prawą ręką i lewej ręki z prawą to może być objawienie.
AL: Tak było w moim przypadku, gdy byłem dzieciakiem, jeśli chodzi o podejście Gary’ego Chaffee. Teraz staram się to przekazać innym. Naturalnie pytają mnie też o blasty, technikę gry stopą i tak dalej. Odpowiadam na te pytania, ale to jest zawsze trochę trudne, bo nie ma na to magicznej pigułki. To bardzo indywidualna sprawa.
B: Indywidualna i sprowadza się do ćwiczenia.
AL: Mogę objaśnić linearne podejście i ktoś po kilku dniach będzie w stanie zagrać kilka fajnych linearnych figur, których nigdy wcześniej nie grał. Nie mogę jednak powiedzieć komuś, że jeśli będzie ruszał stopą tak a tak, to za cztery dni będzie umiał grać w tempie 200 B.P.M. To wymaga pracy i jeszcze raz pracy. Wiem, że wielu chce tej magicznej pigułki. Nie mogę im jej dać, bo ona po prostu nie istnieje.
B: Jak spotkasz kogoś takiego, to wiesz, że nie nadaje się do tej roboty.
AL: W pewnym sensie tak. Z drugiej strony, to bardzo ludzkie. Chciałbyś, żeby taka pigułka istniała, ale musisz zaakceptować fakt, że jej nie ma. Trzeba znaleźć radość w samej drodze i zrozumieć, że nie chodzi o cel. Potrzebowałem na to wiele czasu. Jeszcze kilka lat temu uważałem, że chodzi o to, żeby dokądś dotrzeć. Ostatnio dotarło do mnie, że nigdy donikąd nie dojdę, ponieważ mój umysł zawsze wybiega o wiele dalej w przód.
B: Dobijam do jakiegoś celu, ale…
AL: Skupiając się wyłącznie na celu zawsze czeka cię frustracja, bo jest jeszcze tyle do zrobienia.
B: Nigdy go nie osiągniesz. Oczywiście trzeba wyznaczać sobie cele.
AL: Naturalnie. Ale trzeba rozumieć, że radość powinna leżeć w samej pracy nad dotarciem do tego celu. Inaczej to tak, jakby w życiu chodziło o śmierć. W życiu chodzi o to, co z nim zrobimy do momentu śmierci. Potrzebowałem tak wiele czasu, żeby to zrozumieć. Nie uwierzyłbyś.
B: Też tak miałem. Zwłaszcza, że nigdy nie jest tak, że konkretnego dnia doznajesz olśnienia i opanowujesz np. technikę swivel w tempie 250.
AL: Jest raczej tak, że pewnego dnia dociera do ciebie, że to już się stało. Po drodze tego nie zauważasz, a pewnego dnia po prostu to robisz. Tak to działa.
B: Właśnie. Masz rację, chodzi o podróż, nie o cel sam w sobie.
AL: Trzeba nauczyć się czerpać z tego radość, ale najtrudniej jest dojść do tego wniosku. Przynajmniej ja tak miałem. Wciąż nad tym pracuję, bo ćwiczę coś i ćwiczę i łatwo się tym doprowadzić do szaleństwa. Trzeba więc nauczyć się tym cieszyć.
B: Częściowo już o tym mówiliśmy, ale możesz teraz wypowiedzieć się na ten temat szerzej. Co daje Ci gra na bębnach? Co dostajesz od tego instrumentu?
AL: Kolejne bardzo dobre pytanie. Zwykle zdajesz sobie sprawę z tego, co jest najważniejsze w życiu, gdy ci tego zabraknie. Jak tak mam z bębnami. Czerpie przyjemność i radość z ćwiczenia i wiem, że muszę to robić, jednak naprawdę dociera do mnie jak bardzo tego potrzebuję, gdy nie mogę tego robić przez kilka dni, co dzieje się nieczęsto. To tak duża cześć mojego życia, że po prostu jest mi to potrzebne. Muszę to robić. Wariuję jeśli nie mogę grać. Może to głupie, ale bębny dają mi to, że muszę na nich grać. Czerpię z tego radość i przyjemność, ale muszę to robić. Kolejną ciekawą rzeczą jest to, że z wiekiem staram się odnaleźć wartość medytacyjną w ćwiczeniach. Wiesz, zatracenie się w jakimś ćwiczeniu. Miałem tę zdolność w dzieciństwie, a później ja straciłem. Teraz udało mi się do tego wrócić. To bardzo fajne.
Bębniarze i bębniarki, przed Wami Alex Landenburg w czwartej części rozmowy z Beatit.tv!
Share