> > > Aric Improta wywiad dla BeatIt

Dwunasta edycja Meinl Drum Festival, która w tym roku odbyła się 1 lipca w siedzibie firmy w niemieckim Gutestetten, była pełna atrakcji i świetnych wykonań perkusyjnych (nasza relacja TUTAJ). Należy również dodać, iż była to kolejna udana impreza, którą zorganizowano jak zwykle świetnie, jeśli nie idealnie. Od występów gwiazd i sesji podpisywania autografów, przez wystawę zestawów wykorzystanych przez gwiazdy podczas występów, a także talerzy i perkusjonaliów Meinl (tu można było obejrzeć pełną ofertę firmy wraz z nowościami) oraz zestawów perkusyjnych i werbli Tama (serie Starclassic i Star), pomieszczenie odsłuchowe, w którym można było sobie “ostukać” kilka zestawów, aż po transport, gastronomię i stronę socjalną, wszystko było zorganizowane z iście niemiecką precyzją. Podczas imprezy ucięliśmy sobie miłą, niezobowązującą pogawędkę z Craigiem Reynoldsem z zespołu Stray From The Path i przeprowadziliśmy również wywiad z prawdziwą sensacją tego dnia, której na imię Aric Improta.

Aric Improta Meinl

Aric Improta rozmawia z BeatIt

“Rodzina Meinl jest dokładnie tym, co powiedziałem, tzn. rodziną. Są niesamowicie mili i dbają o nas. Do tego mam okazję poznać tych wszystkich artystów. Wspaniale jest widzieć tak utalentowanych ludzi, którzy jednocześnie mają w sobie tyle pokory i mocno stąpają po ziemi. Nie zawsze tak jest. Całe doświadczenie jest do tej pory pozytywne i nie mogę się doczekać, żeby zagrać.

Cały skład mojej kapeli [Night Verses – przyp. BeatIt] i ja sam dorastaliśmy w południowej Kalifornii pod koniec lat 90. Interesowały nas tylko deskorolki, punk i hardcore. Nigdy nie myślałem, że będę grał na takich festiwalach jak ten. Ja po prostu zawsze chciałem grać w kapeli. Jeśli więc mam występować sam, to muszę robić to, co jest dla mnie najwygodniejsze. To chyba naturalna reakcja. Tak gram na próbowni, tak grałem w każdej kapeli. Zawsze skaczę i się wydzieram. To dla mnie naturalne. Jako dzieciak uwielbiałem grać z zespołami, ale nie potrafiłem się na tyle skupić, żeby ćwiczyć samemu na bębnach. Nawet w sporcie uprawiałem jedną dyscyplinę, a po jakimś czasie zabierałem się za następną. Cieszę się, że zostałem przy bębnach, bo w młodości nigdy bym nie obstawiał takiego rozwoju wypadków.

Moim priorytetem musi być wytrzymałość, bo gram bardzo mocno. No i Meinl Byzance sobie z tym radzi. Gdy dorastałem, to większość blach, które wybierałem z powodu wytrzymałości brzmiała okropnie. Fajnie jest pracować z Meinlem i dostawać od nich blachy, które i dobrze brzmią i są wytrzymałe. To jedyny hi hat, jaki mam od kiedy nawiązałem z nimi współpracę. Wybór serii Classics to z powodu tych najwcześniej słuchanych ukochanych płyt i tego, jak John Theodore używał stacka. Taki był cel, który chciałem osiągnąć dodając stack do zestawu. Gdy zaczynałem współpracę z Meinl przysłali mi trochę blach, a ja wybrałem te porównywalne do tego, na czym grałem wcześniej, a więc te, które były naturalne. Nie jestem przeciwnikiem ani jasnych, ani ciemnych blach. Muszą po prostu sprawdzić się w danym projekcie. Muszę się skupić na kopułce, zwłaszcza w tej solówce, ponieważ wykorzystuję w niej pedał whammy i delay. Zmieniam wysokość dźwięku ride’a, więc potrzebuję czegoś, co będzie się przebijało. Na szczęście kopułka ride’a Pure Alloy brzmi świetnie.

Gram na bębnach Tama. Zwykle gram na klonowej, ale dzisiaj mam bubingę, co jest naprawdę fajne. Tom 12”, floor tomy 14” i 16”, centrala 22” i werbel 14”. Tak jest mi najwygodniej. Dorastałem grając na takiej konfiguracji. W tej sytuacji, gdy wymyślam rzeczy, które mogą mieć różny efekt: skaczę na zestaw, robię piruety i salta, to nie wiem, czy wyląduje, ani co się stanie. Muszę więc pilnować, aby było mi tak wygodnie, jak to tylko możliwe i mieć nadzieję, że dobiję do końca występu. Zobaczymy. W domu mam aluminiowy werbel Tama S.L.P. Nie wiem jaki dostałem dzisiaj. To jest S.L.P., ale nie pytałem z czego jest zrobiony. Brzmi wspaniale. Co ciekawe, zwykle podobają mi się werble z zestawu i ten, który przyjechał do mnie razem z zestawem Starclassic jest dobry. Znam wielu bębniarzy, którzy szukają innego werbla do nowego zestawu, który właśnie kupili, ale mnie się podoba ten, który przyszedł razem z zestawem.

Używam pedału Iron Cobra. To pierwszy występ, na którym nie mam mojego własnego pedału, więc zobaczymy, jak to pójdzie. Gdy przeszedłem na Iron Cobrę odkryłem, że daje mi on więcej projekcji przy mniejszym wysiłku. Jest to potrzebne przy szybszej grze, zwłaszcza grając jedynki na centrali. Ten pedał jest świetny.

Moje naciągi to Remo Coated Emeror, CS na werblu i Powerstroke 3. Wciąż nie mogę się zdecydować, czy bardziej mi się podoba przezroczysty czy powlekany, więc używam raz tego, raz tego.

Z Night Verses w tej chwili pracujemy nad płytą i jest to krok do przodu w takim sensie, że ostatnia płyta była maksymalnie punkowa – brudna i napędzana adrenaliną. Nie była nagrywana do klika. Obraliśmy taki kierunek, bo dorastaliśmy słuchając At The Drive-In i kapel z ówczesnej hardcore’owej sceny Orange County. Ta płyta będzie odejściem od tego. Nagrywamy do klika i jest to chyba najbardziej techniczna rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiliśmy. To nas jara. Sądzę, że potrzebujemy czegoś, co nas będzie napędzało, bo nie chcemy dwa razy nagrywać tej samej płyty. Praca nad tym to fajna zabawa.

Wspominałem już w wywiadach, że jestem raczej gościem, który się kontroluje w miejscach publicznych. Grając na bębnach mam poczucie, że o nic się nie muszę martwić. Zawsze pociągali mnie artyści i wykonawcy, którzy pokazują swoją prawdziwą osobowość. Są wtedy podatni na zranienia, ale godzą się na to i wszystko zostaje na scenie. Ja tego potrzebuję. Chyba nie mógłbym być tak uporządkowany w życiu prywatnym gdybym nie miał gdzie wrzeszczeć tak głośno, jak tylko się da, skakać i wypróbowywać pomysły, z którymi czuję się bezpiecznie nawet jeśli się nie powiodą. Próbowałem już rzeczy, które, jak sądziłem, będą fajne, a efekt był okropny. Inne rzeczy, które nie powinny się udać, wyszły wspaniale. Bębny to chyba jedyne miejsce, w którym tak robię najczęściej i do tego mi służą.

Przygotowując się do tego festiwalu [Meinl Drum Festival 2017] zrezygnowałem z większości zwykłych ćwiczeń, bo nie chciałem być spięty nawet podczas prób. Pracowałem nad tym po pięć godzin dziennie. W końcowym stadium, gdy grałem całość solówki wciąż od nowa, grałem przez 3-4 godziny i odpoczywałem tyle samo czasu. Przez cały okres przygotowań schudłem 6 funtów. W tym przypadku chodziło bardziej o wytrzymałość. Zmieniłem przygotowanie dopiero gdy zacząłem ćwiczyć salto w tył. To zależy od tego, nad czym pracuję w danej chwili. W trasie staram się złapać tyle snu, ile tylko się da. To właściwie wszystko, co można zrobić. Chciałoby się mieć jakiś reżim ćwiczeń, ale jadąc busem przez 8 godzin w środku nocy, grając w nieklimatyzowanym klubie, mając szansę na jeden prysznic w ciągu dnia, nie jest łatwo znaleźć czas na pompki lub bieganie. Ćwiczysz będąc na scenie. Należy też unikać śmieciowego jedzenia, a to właściwie wszystko, na co nas stać finansowo.

Gdyby znalazł się sponsor, to chciałbym zagrać do góry nogami podwieszony pod helikopter, ale nie mam na to budżetu. Takie numery zresztą nigdy nie były częścią mojego planu. Z radością coś takiego przygotuję, gdy mam czas. Na dzisiejszy festiwal przygotowałem 40-minutowe solo, więc nie wiem kiedy będę miał następne miejsce w kalendarzu, żeby pozbierać pomysły na kolejny występ. Wykorzystałbym coś z poprzednich występów, ale chciałbym jednak zrobić coś nowego. Nie będę odtwarzał sola, które zagrałem na Guitar Center Drum-Off w 2012 r. Coś takiego musiałoby się wpasować w plan moich zajęć i nie mam ciśnienia, aby się powtórzyło.”

Bębniarki i Bębniarze! Specjalnie dla Was wywiad, którego bohaterem jest Aric Improta! Zapraszamy!

Share