Kolejny odcinek serialu pod tytułem “Bill Ward i Black Sabbath“, który trwa od 2011 r. pomimo faktu, iż zespół już zakończył działalność. Kilka dni temu gitarzysta Tony Iommi skomentował temat sporu ze współzałożycielem i byłym perkusistą grupy: “Byłoby miło zagrać te ostatnie koncerty z Billem, ale tak się nie stało. W sumie głupio, bo poszło o nic. Byłoby wspaniale nawet gdyby zagrał tych kilka koncertów. Bill chyba sobie nie zdaje sprawy z tego, ile by go to kosztowało. Chcieliśmy więc mieć rezerwowego bębniarza na wypadek gdyby uznał, że jednak nie da rady. Nie chcieliśmy ryzykować odwołania występu dla np. 70000 ludzi. To ciężka sprawa i nie byłoby to w porządku w stosunku do fanów i do niego samego.”
W dniu dzisiejszym Bill Ward odpowiedział na te słowa w oświadczeniu zamieszczonym na swoim profilu na Facebooku. Oto fragmenty tego tekstu odnoszące się bezpośrednio do słów Iommi’ego:
Tony stwierdził, że “w sumie głupio, bo poszło o nic.” Nie mogę się z tym zgodzić. Nie mogę też pozwolić, aby te słowa niepostrzeżenie wkradły się do życia mojego, mojej rodziny i wszystkich tych, których dotknął rozłam oryginalnego składu zespołu. Poszło o coś. To było coś, co znaczyło wiele dla tysięcy ludzi, w tym i mnie. To nigdy nie będzie nic i zawsze będzie to związane z prawdą i odpowiedzialnością za słowa. Mówiąc, że poszło o nic hańbi wiarygodność naszych fanów i urąga temu, przy czym wszyscy trwaliśmy, tzn. Black Sabbath.
Tony powiedział (zakładam, że odnosząc się do mojego ewentualnego udziału w trasie koncertowej): “Bill chyba sobie nie zdaje sprawy z tego, ile by go to kosztowało”. Jak mógł coś takiego powiedzieć? Wiem dobrze, z czym wiąże się udział w trasie. Miałem w przeszłości i mam swój udział dziś w podnoszeniu poprzeczki w metalu, w sensie psychologicznym i wykonawczym. Słowa Tony’ego podkopują moją wiarygodność i świadczą o jego egoizmie, a także są nieścisłe. Wziąłem udział we wszystkich festiwalach Ozzfest i trasach Sabbath po wznowieniu działalności. Zagrali jedną trasę beze mnie na samym początku, chyba po to, żeby sprawdzić, czy to zadziała bez mojego udziału. To ich obawy, ich brak zaufania i ich logika kazały im angażować perkusistów zapasowych podczas pierwszej trasy po wznowieniu działalności i tych kolejnych. Mówię to bez złośliwości. Nie podobało mi się to, ale rozumiałem, że mieli taką potrzebę. Zająłem się swoją robotą, czyli grą na bębnach w Sabbath. Zapasowy perkusista nigdy nie był potrzebny i nigdy swoim zachowaniem nie uzasadniałem obaw tych, którzy je mieli.
Żałuję utraty przyjaźni z Ozzym.
Żałuję utraty przyjaźni z Tonym.
Wiele razy broniłem mojego stanowiska w tej sprawie. Nie mogłem zagrać jednego lub kilku koncertów tu czy tam, bez względu na to, czy byłby tam zapasowy bębniarz, czy nie. Gdybym to zrobił, wyszedłbym na kogoś, kto chce być w elitarnym położeniu. Nie mogę tego zrobić ze względu wszystkich fanów, którzy nie obejrzeliby tego jednego, jedynego koncertu.
Bycie częścią Black Sabbath jest dla mnie zaszczytem, podobnie jak to, że grałem razem z Tonym Iommi, Ozzym Osbourne Geezerem Butlerem.
Niech żyje Black Sabbath.
Bill Ward
Całość oświadczenia znajdziecie HERE.
Share