Tu byliśmy: K. Zalewski, CK Zamek, Poznań, 10.12.2017
Krzysztof Zalewski to już poważna marka na naszym rynku, o czym świadczy choćby fakt, że ten koncert w ciągu paru godzin wyprzedał się do ostatniego miejsca i z powodu dużego zainteresowania zorganizowano dodatkowy występ dzień później, tym razem w klubie Blue Note.
Artysta nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Dotyczy to zarówno dobrego wykonawstwa, jak i po prostu fajnej zabawy. Krzysztof był w doskonałej formie wokalnej, zespół był świetnie zgrany (słychać, że to koniec trasy i rozumieją się doskonale). Od pierwszego “Jak dobrze” było widać, że publiczność, która szczelnie wypełniła Salę Wielką Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, jest tam po to, żeby celebrować czas spędzany wspólnie ze swoim ulubionym artystą i już od pierwszej zwrotki pierwszego utworu śpiewała razem z wokalistą. Krzysztof bardzo szybko złapał kontakt z fanami i zachowywał się swobodnie, często zmieniał gitary, niejednokrotnie grał na ksylofonie. W szybkim “Folyn” (czwartym w kolejności) zrzucił z siebie błękitną marynarę i zaserwował bezbłędne popowe “górki” na wokalu dając też pole do popisu perkusiście Bolkowi Wilczkowi, który dorzucił kilka przejść na bębnach. Utwór zyskał sporo mocy w porównaniu do wersji studyjnej. Generalnie podczas całego występu można było odnieść wrażenie, że utwory w kontakcie z żywą publicznością nabrały energii, np. końcówka numeru “Gatunek“, przywodząca na myśl Queens Of The Stone Age, została wykonana na gitarze akustycznej i wzbogacona o cytat z “Sabotage” Beastie Boys. Oba zabiegi aranżacyjne “zrobiły robotę”, jak to się mówi.
Przysłowiową “robotę” zrobiły również entuzjastycznie przyjęte i chóralnie odśpiewane przez fanów (fanki) singlowe hity, czyli “Miłość miłość” oraz “Polsko” z naprawdę fajnym i ładnie wykonanym przez perkusistę groovem w zwrotkach. Rytm shuffle w “Na drugi brzeg” poderwał wszystkich do skakania.
Osobnym wartym wzmianki rozdziałem były covery. “What I Am” Eddie Brickell & The New Bohemians była lepsza od albumowej (płyta “Pistolet“) o fajnie rozłożone akcenty w refrenach. “Obracam w palcach złoty pieniądz” Perfectu artysta wykonał sam zapętlając główny riff gitarowy na looperze, a ostatnim, wyklaskanym i wytupanym przez entuzjastyczną publiczność jako trzeci lub czwarty bis, coverem był doskonale wykonany przebój Prince’a “Kiss“. Zmodulowany elektronicznie i zapętlony podkład wokalny, więcej niż bezbłędny śpiew i gwiazda za perkusją (i to bez obciachu!). Rzęsiste brawa zasłużone. Dodatkowym punktem programu był wykonywany wyłącznie z gitarą na melodię “Looser” Becka zaśpiew: “Mam 17 lat / i w ogóle nie chcę / nie chcę mieć więcej“. Pojawił się on trzy razy w trakcie setu, za każdym razem chóralnie wykonany przez całą salę. Gdy muzycy już zeszli ze sceny publiczność śpiewała ten fragment aż do chwili, gdy ochrona poprosiła o opuszczenie sali. Atmosfera była tak zabawowa, że nasz Janek Pudłowski otrzymał gromkie oklaski podczas demontażu kamer ze sceny!
Brawa również dla pozostałych dwóch członków grupy wspierającej gwiazdę. Grający na syntezatorach i gitarach Maciej Starnawski co jakiś czas popisywał się świetnymi chórkami śpiewanymi w harmoniach z liderem, a Andrzej Markowski obsługujący syntezatory i gitarę basową stworzył świetną sekcję rytmiczną ze wspomnianym wcześniej perkusistą Bolesławem Wilczkiem. Mikrofonu również nie unikał.
Kto nie był, niech szybko nadrobi zaległość podczas zimowych lub wiosennych koncertów!
Bolek Wilczek zagrał na vintage’owych bębnach Gretsch i talerzach Anatolian.
Tekst: Vik
Zdjęcia: Janek Pudłowski
Share