Wywiad z Michałem Bryndalem odc.2
W tej części spotkania BeatIt z Michałem Bryndalem możecie posłuchać o jego pierwszych kapelach, pierwszych publicznych występach, pierwszej wizycie w studio, a także o tym które rzeczy z jego własnego repertuaru mówią najwięcej o nim samym. Dowiecie się także jakie cechy według naszego bohatera należy posiadać gdy się gra na bębnach. W roli drugoplanowej występują czubki butów Vikinga w pozycji zrelaksowanej. Można by redaktorowi zarzucić, że beztrosko się z nimi wpakował w kadr, ale on woli myśleć raczej o tym, że to operator (nie będziemy wymieniali nazwiska) beztrosko kadrował. Zresztą najważniejszy jest zawsze gość, czyli Michał Bryndal…
BeatIt: Pierwsza kapela, pierwszy skład?
Michał Bryndal: Pierwsza kapela to była ekipa z która graliśmy covery Nirvany, Green Day’a, trochę Metalliki. Basista z którym graliśmy, Bartek Mielczarek, gra obecnie z Moniką Brodką.
BeatIt: Pierwszy koncert w którym brałeś udział?
M. B.: To była osiemnastka koleżanki w klubie “Duch” w Toruniu. Pożyczyłem wtedy bębny, ale niewiele z tego pamiętam. To było dawno temu.
BeatIt: Pierwsza sesja nagraniowa?
M. B.: Nagrywaliśmy z zespołem na salce prób, ale były to raczej mało profesjonalne nagrania. Kilka mikrofonów, wszystko „na setę”. To wszystko.
BeatIt: Nagranie, o którym możesz powiedzieć: „To jestem sto procent ja, to odzwierciedla mój styl”?
M. B.: Ciekawe pytanie. Trudno powiedzieć ponieważ gram dużo różnych stylów. Na pewno były to rzeczy które gram z zespołem Sofa. Z innych, bardziej jazzowych, to muzyka którą gram z trio fortepianowym Styjo. Można te rzeczy zobaczyć na YouTube pod hasłem „dyplom Bryndal”. Brzmi to całkiem nieźle, dzieje się tam sporo ciekawych rzeczy. Jestem z tego prawie zadowolony.
BeatIt: „Prawie zadowolony” czyli „zadowolony” nie istnieje w twojej skali?
M. B.: Rzadko, bardzo, bardzo rzadko.
BeatIt: Czy masz jakieś rady dla młodych, którzy się palą do grania na bębnach?
M. B.: Klasyczna rada jest taka, o której mówią wszyscy, czyli cierpliwość, systematyczność. Ja mam z tym straszne problemy. Rzeczą, którą ostatnio zacząłem zauważać jest to, że żyjemy w czasach, w których myślimy, że sukces można mieć za chwilę, przez łut szczęścia. Uczymy się takich rzeczy z telewizji. Przez to, że uczymy się takiego podejścia, trudno jest przyzwyczaić się do tego, że np. przychodzimy do salki i systematycznie wykonujemy ten sam zestaw ćwiczeń. Polecam wszystkim do „zmuszenia się” do ćwiczenia jednej rzeczy przez kilka dni np. czegoś co nam nie wychodzi. Nie chodzi nawet o długość, niech to będzie dwadzieścia minut codziennie. Jest pewien, że po tygodniu, bezwiednie, nie zauważymy kiedy powiemy „o kurde, wyszło”. Nasz organizm uczy się pewnych zachowań, ruchów.
Polecam również zakładanie kapel z ludźmi, z którymi chcecie tworzyć muzykę, którym nie zależy na kasie, sławie, z którymi możecie stworzyć jakąś jakość. Ciągła praca, próby, systematyczność może spowodować, że stworzycie produkt, dzięki któremu będziecie rozpoznawalni. Według mnie to jest najważniejsze.
BeatIt: Można powiedzieć, że odpowiedziałeś na następne pytanie tzn. „Jaką cechę powinien mieć perkusista jako muzyk?” Powinien być wytrwały i konsekwentny.
M. B.: Tak, tak.