W pierwszych dniach kwietnia we Frankfurcie nad Menem odbyła się kolejna edycja targów Musikmesse, które organizowane są od blisko 40 lat. Był to bodaj siódmy raz z udziałem portalu beatit.tv, więc pewną skalę porównawczą już mamy. Możemy z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że z punktu widzenia perkusji na targach muzycznych we Fankfurcie praktycznie nie ma co relacjonować. Wysiłki renomowanego wytwórcy instrumentów klasycznych Bergerault, czterech tureckich producentów talerzy (Amedia, Bosphorus, Istanbul Mehmet, Turkish) oraz ich endorserów, kilku stoisk małych firm (np. producenta zmyślnych triggerów o nazwie TrigMic), a także różnego rodzaju chińszczyzny trudno bowiem uznać za pawilon perkusyjny z prawdziwego zdarzenia (zresztą od jakiegoś czasu dzielony z “dęciakami”, a w tym roku także ze sprzętem basowym – tam dopiero nie było nic do oglądania). Oprócz wspomnianych marek blach nie można było spotkać nikogo z konkurentów, a jeśli chodzi o producentów zestawów perkusyjnych czy chociaż werbli, było jeszcze gorzej. I to przecież pomimo faktu, że wszyscy gracze rynkowi poszerzają swoją ofertę co rok wprowadzając nowości na rynek. Nie mamy ambicji analizowania przyczyn tego stanu rzeczy – stwierdzamy po prostu stan faktyczny. Poza tym może to być sytuacja przejściowa, a może po prostu przyszedł koniec imprezy w znanej dotychczas formule (zwłaszcza, że o konkurencyjnej imprezie Music Park w Lipsku mówi się coraz głośniej).
Jednym z wspomnianych wyżej chlubnych wyjątków była firma Turkish Cymbals, która potraktowała imprezę poważnie i przygotowała prawdziwe stoisko targowe z pełną ofertą swoich produktów. Spotkaliśmy tam endorserów marki, którzy opowiedzieli nam co nieco o wybranych talerzach z katalogu tego producenta.
“Mam serię talerzy z własną sygnaturą. Sam ją zaprojektowałem, więc teraz o nich opowiem. Jestem perkusjonistą, ale także gram na zestawie. Chodziło mi o talerze, które będą dynamicznie pasowały do tego, co robię. Najpierw opowiem o tym talerzu. Nazywa się Water Cybal. Widzicie niecodzienny kształt. Jest on bardzo cienki, aby reagował na uderzenie dłonią. To nadaje talerzowi charakterystykę zbliżoną do gongu. Reaguje na uderzenie palcami. Nazywa się Snake Cymbal i widać węża w logo. Tu mamy specjalne nity dla uzyskania efektu sizzle. O taki efekt dźwiękowy mi chodzi gdy uderzam w moje talerze. Ta blacha jest kompatybilna z w tymi tutaj. To jest element serii hi hatów. Mam trzy komplety hi hatów, które mają nity, a może ich być dwa razy więcej w przypadku crashy i ride’ów..
Ride jest bardzo ciemny i płaski. Jest też bardzo cienki, dzięki czemu dobrze reaguje na grę palcami. Splashe zawieszam na górze. Też są ciemne w brzmieniu, żeby pasowały do crasha i nie zagłuszały instrumentów, na których gram rękami. Moje blachy nie mają długiego sustainu, żeby nie przykrywały tego, co gra rękami.
Tutaj mamy chinkę o nazwie Karaburan. To bardzo ciemna china. Wszystkie moje talerze mają swoją nazwę. Karaburan to wiatr wiejący na pustyni Gobi. Wzbija w powietrze piasek, co powoduje, że niebo ciemnieje. Stąd nazwa. Słychać, że jest bardzo ciemna gdy zagram na niej dłonią. Mnóstwo niskich częstotliwości. Gram na niej również w taki sposób.
Oto jeszcze kilka blach z mojej linii – te nazywają się Satellite. Jest to coś pomiędzy splashem, bellem a płaskim ride. Mogę na nim uzyskać wiele barw. Zazwyczaj gram na nich dłońmi, a czasami maletami, jeśli chcę, żeby było lepiej słychać. Tutaj mamy coś w rodzaju bella. Barwa jest bardzo jasna i wyraźna. Z jaśniejszych blach mamy tu jeszcze splashe.
Oto reszta Water Cymbals – trzy różne rozmiary. Dają one charakterystykę zbliżoną do gongu – wirowanie z długim wybrzmieniem. Ładnie reaguje na grę palcami.”
“To największa blacha kiedykolwiek wyprodukowana przez Turkish Cymbals. To wszystko są crash ride’y. Ten crash ride to 24-calowy potwór, ale mam też wersję 22”, która jest trochę bardziej ludzka. To jest 18-calowy crash ride. Jest też rozmiar 20”. Hi hat jest tylko w jednym rozmiarze: 15”. Jak słyszycie, wszystkie one są ciemne i rozmyte. Jest to brzmienie pasujące do garażowego rocka z lat 60 i 70, ale podoba się też wielu bębniarzom jazzowym. Sama zaprojektowałam to logo. Jest trochę hardcorowe.”