> > > Peter Szendofi wywiad dla BeatIt, cz. 5

Peter Szendofi to węgierski wirtuoz zestawu perkusyjnego i kompozytor, którego marka jako edukatora już dawno wyszła poza Węgry, ponieważ wykłada on także w nowojorskiej szkole Drummers Collective, na Uniwersytecie Galileusza w Gwatemali oraz na Uniwersytecie Północnej Karelii w Finlandii. Jest on także członkiem Percussive Arts Society. Muzyk ten ma na koncie udział w sesjach nagraniowych do ponad 130 albumów, a współpracował lub współpracuje z takimi artystami jak: Fusio Group, Loop Doctors (z Brandonem Fieldsem i Gary Willisem), Trio Ricardo, Subjective Symptom oraz Eastwing Group. Ma on także na koncie nagrania wideo dla popularnego na całym świecie kanału Drumeo.

Artysta jeździ po całym świecie prowadząc kliniki, warsztaty i obozy perkusyjne. W tym celu niejednokrotnie bywał także w Polsce, przyszła zatem kolej i na to, aby portal www.beatit.tv zaprosił go na klinikę do Poznania. Odbyła się ona w szkole Republika Rytmu.

Nie mogliśmy nie skorzystać z tej okazji i nie przeprowadzić z nim obszernego wywiadu, aby wszyscy nasi widzowie mogli uszczknąć choć trochę z doświadczenia i wiedzy tego świetnego perkusisty. W piątym odcinku rozmawiamy o jego podejściu do pracy w studio nagraniowym.

Peter Szendofi jest oficjalnym endorserem nastepujących marek: Tama, Bosphorus, Remo, Regal Tip oraz Humes&Berg.

P. Szendofi wywiad dla beatit.tv

Peter Szendofi rozmawia z BeatIt, cz. 5

Podczas nagrywania ludzie przeszli na technologie cyfrową ze względów finansowych. Obecnie zrobienie profesjonalnego nagrania (cokolwiek to słowo znaczy) jest o wiele tańsze. Mając program Pro Tools w swoim laptopie, dobre mikrofony i sensowne pomieszczenie mogę zrobić płytę za kilka tysięcy dolarów. To dlatego tak wielu muzyków nagrywa swoje płyty w kuchni. Naturalnie rezultat nie będzie taki, jak w profesjonalnym studio. Z drugiej strony pomyśl o wielkim magnetofonie Studera. Miał tylko trzy przyciski: PLAY, STOP, RECORD. I już. Trzeba było kupić taśmę, która nie była tania, a jej maksymalna długość to było jakieś 40 minut. No i można było na jednej taśmie zrobić najwyżej 40-50 nagrań, bo później się rozciągała. Dziś taka taśma kosztuje 25-30 tysięcy dolarów. To tylko taśma, a trzeba jeszcze kupić mikrofony, stół mikserski itd. Sesja nagraniowa w dobrym studio w Nowym Jorku wyniesie około 300 dolarów za godzinę z realizatorem w cenie. W przypadku większości projektów muzycznych nie ma na to pieniędzy. Oczywiście, jeśli chodzi o jakość brzmienia, to bez wątpienia nagrywanie na taśmę jest o wiele lepsze.

Gdy mam sesję jazzową, lub w stylu fusion, to zawsze nagrywam całe podejścia. Jednak w przypadku sesji popowych lub pop rockowych nie unikam wklejania, przeklejania, kopiowania itd. Miałem już sesje, na których proszono mnie o zagranie groove’u przez osiem lub szesnaście taktów, potem kilka przejść, ósemki na ride i ósemki na kopułce ride’a. To wszystko wjeżdża do Pro Toolsa i zostaje przetworzone według uznania producenta. Nie mam z tym problemu. Za to kilka lat temu zaproszono mnie na sesję w starym studio na Węgrzech. Pomieszczenie jest tam olbrzymie i wciąż nagrywają na taśmę. Nagrałem pierwsze podejście i było ono w porządku, ale chciałem poprawić dwa 4-taktowe segmenty. Odruchowo poprosiłem o to inżyniera dźwięku, a on odpowiedział, że to niemożliwe, bo nagrywamy na taśmę. Powiedziałem: „ Świetnie! Musze zagrać cały numer od A do Z, zupełnie jak na koncercie!”. Wtedy nie można wkleić dwóch taktów, ani nic z tych rzeczy. To było świetne wyzwanie i fajne uczucie. Z drugiej strony nagrywając drum and bass lub jungle nie trzeba nagrywać całego podejścia od początku do końca, bo w różnych fragmentach chcesz mieć różne efekty, filtry itd. Zwykle gram podejście, potem zmieniam werbel lub talerz, a następnie decyduję, co umieścić w którym miejscu numeru.

W Nowym Jorku mają taką zasadę, że trio jazzowe wchodzące do studia nie używa żadnej post produkcji, jak na przykład miksowania. Nagrywają na taśmę DAT, ale tylko dwa podejścia. Przedtem robią próbę dźwięku, dokładnie ustawiają idealne proporcje pomiędzy instrumentami i jazda. Jeśli ktoś zagra głośniej, to nagranie jest głośniejsze. Jeśli ktoś zagra delikatniej, to to również zostaje w nagraniu. Zupełnie jak w latach 50 i 60.

Bębniarki i Bębniarze! Przed Wami Peter Szendofi w piątej części wywiadu udzielonego specjalnie dla portalu www.beatit.tv!

Share