Czerwiec bieżącego roku był dla wszystkich fanów King Crimson prawdziwym świętem. Zespół zagrał u nas w sumie sześć występów – dwa w poznańskiej Sali Ziemi, trzy w krakowskim Centrum Kongresowym ICE, ale trzeba do tego doliczyć także zamknięty koncert przedpremierowy w poznańskiej sali Aula Artis 12 czerwca. Na dodatek to w Poznaniu muzycy zrobili sobie obóz kondycyjny przed rozpoczęciem trasy, przez kilka dni grając próby w stolicy Wielkopolski. Można ich było w związku z tym spotkać także i “na mieście”.
Portal beatit.tv nie mógł nie skorzystać z takiej okazji do przeprowadzenia wywiadu z perkusistami należącymi do ścisłej światowej czołówki. Oprócz oprowadzenia po swoich zestawach (to możecie zobaczyć TUTAJ i TUTAJ) artyści pozwolili nam przeprowadzić ze sobą sympatyczną rozmowę, podczas której zapytaliśmy ich także o ulubionych bębniarzy. Nasi goście zdecydowali zabawić się w grę “ciekawe, czy będę potrafił odgadnąć ulubionych perkusistów mojego kolegi?”. W takiej właśnie formule przebiegła ta rozmowa…
Pat Mastelotto: Sądzę, że Gavin wymieniłby Jeffa Porcaro i Simona Phillipsa. Teraz trochę się biję z myślami. Myślę, że Tony Thompson miał większy wpływ na Gavina niż ludzie mogliby sądzić. Nie pamiętam nazwiska… Grał w Level 42 i nie był to Gary Husband, chociaż Gary musiałby być na tej liście. Jest inspiracją dla każdego perkusisty.
Jak się nazywał ten mocno grający gość, który grał z Level 42?
Gavin Harrison: Phil Gould?
P. M.: Tak, Phil Gould. Myślę, że on mógłby być inspiracją dla Gavina.
G. H.: Wszyscy oni to wyśmienici perkusiści. Pat, wiem, że jesteś fanatykiem Gingera Bakera. Pomyślmy… John Bonham. Nie? Keith Moon?
P. M.: Tak.
G. H.: Pat lubi chaotycznych bębniarzy.
P. M.: Lubię Brytyjczyków.
G. H.: Bill Bruford, prawda?
P. M.: Tak.
G. H.: Jamie Muir?
P. M.: No tak, oczywiście! Ale pominąłeś dwóch najważniejszych.
G. H.: Tak? Niech pomyślę… Ringo! Tak, Pat jest fanem Ringo Starra. A Charlie Watts?
P. M.: Nie aż tak. Lubiłem go, ale Michael Giles. Trafił mnie idealnym momencie. W tym samym czasie pojawili się Bonham i Giles. Giles był świetny.
G. H.: Zupełnie jak mąż i żona…
Po wszystkim Pat Mastelotto przypomniał sobie dwa nazwiska ważne dla Gavina Harrisona: Steve Gadd i Steve Jansen z zespołu Japan, stąd dymek pod koniec filmu, który zamieściliśmy na jego prośbę.
Share