Pierwsza edycja Meinl Percussion Festival, która w tym roku odbyła się 23 lipca w siedzibie firmy w niemieckim Gutenstetten, należy już do przeszłości. Należy również dodać, iż była to impreza ze wszech miar udana, którą zorganizowano jak zwykle świetnie, prawie idealnie. Od występów gwiazd, warsztatów i kręgów bębniarskich przez wystawę perkusjonaliów Meinl, VivaRhythm, Nino, Meinl Sonic Energy, talerzy Meinl, zestawów perkusyjnych i werbli Tama, gitar Ibanez oraz Ortega, wzmacniaczy Mesa/Boogie, a także pomieszczenie odsłuchowe, w którym można było sobie “ostukać” kilka zestawów i perkusjonaliów, aż po transport, gastronomię i stronę socjalną, wszystko było zorganizowane z iście niemiecką precyzją. Jak to zwykle w Gutenstetten bywa…
Choć o wszystkich warsztatach przewidzianych w programie informowaliśmy na bieżąco, dziennikarska dokładność nakazuje, abyśmy jeszcze raz wypisali je wszystkie:
- Cajon World – prowadzący: Stephan Maass i Juan Carlos Melian
- Djembe World – prowadzący: Ellen Mayer i Joannie Labelle
- Latin World – prowadzący: Jose J. Cortijo i Roberto Santamaria
- Samba World – prowadzący: Inor Sotolongo & Tokhi
- World Of Sound – prowadzący: Lucia Nosko, Holger Mertin i Don Conreaux
- All About Kids – prowadzący: Heiko Such & Die Trommelkinder
- Drum Circle – prowadzący: Ricarda Raabe
- Drum Circle – prowadzący: Sabine Vieten
- Drum Circle – prowadzący: Tokhi & The Groove Army
Każdy z warsztatów i kręgi bębniarskie cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem, każdy z namiotów, do których zapraszano chętnych pękał w szwach podczas imprezy. Wielu z obecnych widzieliśmy na wszystkich warsztatach, np. Michał Łysejko z Decapitated nie przepuścił żadnej okazji do tego, aby pograć na cajonie, djembe, bongosach, congach, darbukach, surdosach czy innych gongach. Atmosfera była prawdziwie piknikowa – mnóstwo ludzi przyszło z małymi dziećmi, dla których również przewidziano osobne atrakcje, no i milusińscy mogli sobie pograć na wszystkich przeszkadzajkach.
Osobny świat stworzono w namiocie World of Sound, gdzie uczestnicy mogli oddać się medytacji wśród brzmień gongów, mis, steel tongue drums czy frame drums. Tutaj chyba jedyny zgrzyt – odgłosy z sąsiednich namiotów nie pozwalały do końca się skupić na medytacji. Podczas kolejnej edycji (zapowiedzianej przez organizatorów ze sceny koncertowej) przydałoby się zlokalizować tego rodzaju warsztaty w miejscu cichszym i bardziej odosobnionym.
Kolejną wartością imprezy Meinl Percussion Festival były występy na scenie koncertowej. Na pierwszy ogień poszedł świetny czeski ansambl – Tokhi & The Groove Army. Rozpoczęli swój set przechodząc z namiotu warsztatowego przez teren festiwalowy aż na scenę, no i cały czas grając. Brazylijskie rytmy w ich wykonaniu porwały wszystkich, zgranie zespołu robiło spore wrażenie, obiecanego w nazwie groove’u nie zabrakło, a do tego dziewczyny w zespole nie tylko z doskonałym poczuciem rytmu, ale do tego jeszcze piękne…
Die Schlagzeugmafia to zespół doskonale przygotowanych fachowców z perfekcyjnie napisanym według scenariusza i przećwiczonym programem. Imponuje nie tylko zgranie instrumentalne, ale także etiudy aktorskie – widz może podziwiać perkusyjne odwzorowanie przygotowywania pizzy pod okiem wrednego szefa kuchni, pokaz “lalkarski”, czy cały numer perkusyjny oparty na użyciu pałek fluorescencyjnych. Doskonałe…
Występ duetu drescHHeads, był równie ciekawy, choć między innymi oparty na numerach zagranych w ubiegłym roku, np. wykonali oni świetny remiks klasycznego utworu Michaela Jacksona “Don’t Stop Till You Get Enough“, w którym partie perkusyjne rozwijają się od klimatu przywodzącego na myśl world music, aż po coraz potężniejsze i groove’owe, okraszone krótkimi samplami wziętymi z innych numerów Króla Muzyki Pop, np. “Black or White“. Mocnym punktem setu był kawałek okraszony przez Simona Gattringera kilkoma smakowitymi gospel chopsami.
Wszelkie wątpliwości dotyczące tego, czy właściwie możliwe jest zorganizowanie udanego frekwencyjnie festiwalu poświęconego instrumentom perkusyjnym zostały w ostatnią sobotę jednoznacznie rozwiane. Kto nie był – ten trąba…
Share