Jak pewnie już większość maniaków bębnów wie, w ostatni piątek zmarł Alan White – perkusista zespołu Yes. W oświadczeniu zamieszczonym na facebookowym profilu zespołu czytamy:
Mały Alan od razu polubił ten instrument i zaledwie trzy miesiące później, mając 13 lat, zaczął występować publicznie z lokalnym zespołem. Od połowy do końca lat 60. doskonalił swoje umiejętności z różnymi zespołami i wykonawcami: Billy Fury, Alan Price Big Band, Bell and Arc, Terry Reid, Happy Magazine (później nazwany Griffin) oraz Balls z Trevorem Burtonem i Dennym Laine.
Latem 1968 roku Alan White został zaproszony do Ginger Baker’s Airforce – nowej grupy utworzonej przez byłego perkusistę Cream i innych znanych muzyków, w tym Steve‘a Winwooda znanego z Traffic.
W 1969 roku zadzwonił sam John Lennon z prośbą o dołączenie do Plastic Ono Band. Następnego dnia White był na pokładzie samolotu lecącego do Toronto wraz z Lennonem, Yoko Ono, gitarzystą Erikiem Claptonem i basistą Klausem Voormanem. Kolejny album „Live Peace in Toronto” sprzedał się w milionach egzemplarzy, osiągając 10 miejsce na liście przebojów.
Współpraca z Lennonem trwała dalej. Alan White wziął udział w nagraniu takich singli jak „Instant Karma” i niektórych numerów z albumu „Imagine”, tzn. utwór tytułowy, „Jealous Guy” i „How Do You Sleep at Night”. Dzięki temu White poznał George‘a Harrisona, który poprosił perkusistę o występ na albumie „All Things Must Pass”, w tym na przebojowym singlu „My Sweet Lord”.
W czerwcu 1972 r., pod koniec trasy koncertowej z zespołem Joe Cockera, manager poinformował perkusistę o tym, że interesuje się nim zespół Yes. Jak sam wspominał, podczas spotkania z Jonem Andersonem (wówczas wokalistą Yes – przyp. BeatIt) i Chrisem Squire (wówczas basistą Yes – przyp. BeatIt) usłyszał, że “albo zostanę członkiem zespołu, albo wyrzucą mnie przez okno z trzeciego piętra“.
Pierwszy koncert z zespołem zagrał trzy dni później, 30 czerwca, dla 15.000 fanów w Dallas w Teksasie. Alan White i Yes dali sobie nawzajem trzy miesiące, aby sprawdzić, czy współpraca się uda. Niespełna pięćdziesiąt lat później, w dniu swojego odejścia, White nadal był integralną częścią zespołu, wystąpiwszy na każdym albumie studyjnym i koncertowym Yes nagranym od tamtej pory.
W 2005 r. perkusista stworzył nowy zespół o nazwie White, który wydał debiutancki album w styczniu 2006 r. Skład regularnie koncertował w regionie Seattle, jeśli tylko zobowiązania wobec Yes na to pozwalały.
W ostatnich latach White występował z takimi artystami jak m.in. Spencer Davis, The Ventures, Charlie Daniels oraz Eddie Money.
Od 2016, komplikacje zdrowotne ograniczały czas występów White’a z YES. Podczas głównego setu zastępował go Jay Schellen, a Alan wchodził na scenę podczas bisów.
Alan White miał na swoim koncie jedną nagrodę Grammy (jako członek Yes), 7 nagród NME (6 z Yes, 1 jako członek zespołu Johna Lennona) oraz 5 nominacji do Grammy (jako członek Yes).
W 2017 r. jako członek zespołu Yes White został wciągnięty w poczet Rock and Roll Hall of Fame.
“Z wielkim smutkiem przyłączam się do innych członków Yes, aby uczcić pamięć naszego najdroższego przyjaciela i perkusisty, Alana White’a. Poświęcił zespołowi tak wiele swoich najlepszych lat, wierzył w niego i był prawdziwie zdeterminowanym profesjonalistą do samego końca. Bycie miłym i kochającym człowiekiem po prostu przychodziło mu naturalnie przy jego łagodnej, niekonfrontacyjnej osobowości i hojności, które czyniły go tak popularnym wśród swoich przyjaciół i wszystkich, których spotkali. Przesyłamy naszą miłość i myśli jego żonie Gigi, ich dzieciom i wnukom.“
Geoff Downes (klawiszowiec Yes):
“Z ogromnym smutkiem przyjąłem wiadomość o odejściu mojego najdroższego przyjaciela i kolegi z zespołu Alana White’a. Był naprawdę jednym z najwspanialszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem. Uczciwy, lojalny, pełen pasji, opiekuńczy, miły, hojny, taktowny, zabawny. Tak wiele superlatyw, zbyt wiele, by wymienić je wszystkie. Po prostu jeden z najlepszych. I chociaż mieszkał przez wiele lat w swoim przybranym rodzinnym mieście Seattle, nigdy nie stracił dowcipu, ironii i uroku właściwych Anglikom z północy.
Jako muzyk był wyjątkowy pod każdym względem, a jego mocarna technika wpłynęła na całe pokolenia perkusistów i perkusjonistów – absolutna legenda w pełnym tego słowa znaczeniu. Było dla mnie radością dzielić z Nim scenę, nierzadko zerkając na mnie przez statyw do klawiatury mrugając i uśmiechając się, a jednocześnie wciąż kładąc ten solidny, ale skomplikowany groove, jak tylko on potrafił. To był Alan – geniusz, który nigdy nie traktował siebie zbyt poważnie.
Poza jego umiejętnościami muzycznymi, pod spodem znajdował się jeden z najmilszych, najwspanialszych ludzi, jakich można było kiedykolwiek spotkać. Spędziliśmy razem dużo czasu, szczególnie na trasie z YES na przestrzeni lat. Świetnie się razem śmialiśmy, byliśmy sobie bardzo bliscy i zawsze opiekowaliśmy się sobą do tego stopnia, że zaczęli nas nazywać „Dziwną Parą”!
To wspomnienia tak wspaniałe i muszę powiedzieć, jak bardzo czuję się zaszczycony, że mogłem być częścią jego życia. Będę za nim bardzo tęsknić. Utrata bratniej duszy jest zawsze taka trudna, a moje najgłębsze myśli i najszczersze kondolencje płyną szczególnie do Gigi i rodziny Alana w tym smutnym czasie. Jestem absolutnie zdruzgotany i brak mi słów.
Wszystko, co mogę teraz powiedzieć, to: dziękuję Ci Alan za bycie sobą i za bycie tak wspaniałym przyjacielem.”
Billy Sherwood (basista Yes):
“Jestem zdruzgotany utratą naszego ukochanego AW (jak go czule nazywaliśmy). Moje serce jest złamane.
Po raz pierwszy spotkałem Alana gdzieś w 1988 / 89 roku. Na długo zanim zacząłem grać na basie byłem perkusistą. Alan był moją inspiracją, Gwiazdą Polarną i pozostaje do dziś moim ulubionym perkusistą. Po raz pierwszy zobaczyłem go grającego na żywo z YES w 1977 roku, była to trasa ‘Going For The One’. Patrząc z podziwem, uważnie przyglądałem się jego strojowi. Buty tenisowe „Stan Smith”, opaski na nadgarstki, opaska na głowę itp. Następnego dnia wyszedłem i kupiłem te same rzeczy w nadziei, że uda mi się w ten sposób ukierunkować magię płynącą z jego gry. Ten duch nigdy mnie nie opuścił, żyje we mnie teraz i zawsze będzie.
Kiedy po raz pierwszy dołączyłem do YES w latach 90., zawsze mogłem zwierzyć się Alanowi. Był jak starszy brat, rozpraszał moje obawy. Bez względu na to, co się działo, on i ja mieliśmy wyjątkową, nierozerwalną więź i jeden w jakiś sposób pozostał częścią życia drugiego – od wspólnych wypadów na narty w Alpy do kontynuowania sekcji rytmicznej YES po śmierci Chrisa (Chris Squire – współzałożyciel i oryginalny basista Yes, przyp. BeatIt), AW był kimś, do kogo zawsze mogłem się zwrócić, kiedy potrzebowałem ramienia, na którym mógłbym się oprzeć.
Mam tak wiele miłych wspomnień z mojej relacji z gościem, którego uwielbiałem, szanowałem i kochałem jak brata. Nigdy nie straciłem tego uczucia, pomimo życiowych zwrotów akcji, których jest wiele.
Utrata Chrisa była bardzo trudna dla mnie… To jest tak samo trudne, a może nawet trudniejsze, ponieważ AW był pierwszym bohaterem w mojej muzycznej podróży. Kochałem Alana i zawsze będę Go kochał. Spoczywaj w pokoju, mój bracie. Kocham Cię. Zawsze.”
Jon Davison (wokalista Yes):
„Jest prawie niemożliwe, aby słowa dokładnie wyraziły moje uczucia żalu po stracie mojego ukochanego przyjaciela i kolegi z zespołu, Alana White’a. Jestem dozgonnie wdzięczny Alanowi i jego cudownej żonie Gigi za natychmiastowe ciepło i życzliwość, które okazali mi, gdy po raz pierwszy dołączyłem do zespołu. Autentyczni ludzie o najwyższej klasie! Alan był nie tylko bijącym sercem Yes, ale żył i kochał prosto ze swojego ogromnego serca. Będę za Tobą tęsknił, mój bracie i bohaterze. Jestem o wiele lepszy dzięki temu, że Cię poznałem. Leć z Bogiem, na cichych skrzydłach wolności!”
Jay Schellen (perkusista Yes):
“Zawsze czułem serdeczne pokrewieństwo ze wszystkimi fanami YES. Dorastając, również doświadczyłem tej więzi z członkami zespołu i muzyką, a Alan White był zawsze moim gościem, instynktownie przyjętym wpływem na mój rozwój jako muzyka.
Miałem szczęście spotkać Alana na początku mojej kariery i byłem wdzięczny, za przyjaźń podczas lat spędzonych w rodzinie YES na występach w różnych konfiguracjach z Tonym, Peterem, Chrisem, Geoffem i Billym.
Alan, jego kpiarski uśmieszek i towarzyski, pełen przygód sposób bycia zawsze był zachęcający, wspierający, zabawny, a przede wszystkim inspirujący. Mieliśmy ze sobą wiele wspólnego i dużo się razem śmialiśmy.
Telefon od niego w 2016 roku oznaczał dla mnie wszystko. Nie mam słów, by opisać, jak mnie to poruszyło i zmieniło. Tak wiele się nauczyłem u jego boku, dzieląc z nim scenę i rodzinę, jaką jest YES.”
Tony Kaye (były klawiszowiec Yes):
“Alan na zawsze pozostanie w moim sercu, w moich dłoniach i stopach, w moich myślach i modlitwach. Kocham Cię Alan i nigdy nie zapomnę wszystkich Twoich życiowych lekcji. Wspaniały facet.. Niesamowity perkusista.. Wszystkim będzie brakowało Alana, ale największa sekcja rytmiczna rocka jest teraz razem.”
Jon Anderson (były wokalista Yes):
“Drogi Alan. Drużba na moim ślubie z Janee na Maui 1997 r. Kochamy Cię i będziemy za Tobą tęsknić. Byłeś po prostu cudowną duszą i najlepszym z najlepszych dla Yes… Napisaliśmy razem ‘Turn of the Century’ tyle lat temu. To tylko jedna z tak wielu wspaniałych chwil spędzonych razem… A teraz jesteś w niebie….odpoczywając po długiej podróży do domu, by spotkać się z Twoją kochaną Mamą… i oczywiście z Chrisem. Z Bogiem, bracie. Tak bardzo Cię kochamy, Alan.“
Rick Wakeman (były klawiszowiec Yes):
“Byłem w studiu nagrywając partie klawiszowe na nadchodzący album, kiedy usłyszałem rozpaczliwie smutną wiadomość, że straciliśmy Alana. Natychmiast przerwałem pracę i spędziłem resztę dnia rozmyślając nad wspaniałymi wspomnieniami czasu, który spędziliśmy razem, zarówno muzycznie, jak i towarzysko.
Podczas trasy ‘Going For The One’ Alan i ja byliśmy zafascynowani racketballem i kupowaliśmy najlepsze rakiety, jakie mogliśmy, a przed przyjazdem do każdego miasta organizowaliśmy 2-3 godziny w klubie na grę przed rozpoczęciem próby dźwięku, podczas której byliśmy pozornie w lepszej formie (ale jednak nieco sfatygowani).
Pamiętam, jak z dumą przedstawił mnie swojej mamie, która uwielbiała jego, a on ją. Mieszkał w Seattle przez wiele lat ze swoją piękną żoną Gigi, dziećmi Jesse i Cassie, ale duża część Jego pozostała na północnym wschodzie Anglii, w tym jego akcent, którego nigdy nie zgubił!
Podczas naszych podróży rozmawialiśmy o piłce nożnej, samochodach i muzykach, z którymi obaj pracowaliśmy, oraz o zatrważającym wyczuciu czasu Chrisa Squire’a! Alan i Chris tworzyli prawdopodobnie jedną z najlepszych sekcji rytmicznych w historii rock’n’rolla, jeśli nie najlepszą.
Alan, dziękuję Ci za wszystkie wspaniałe wspomnienia, które mi zostawiłeś.
Serdeczne kondolencje dla Gigi, Cassie i Jessego, którzy stracili tak wspaniałego męża i ojca.”
Bill Bruford (były perkusista Yes):
“Alan był prawdziwym Geordie (mieszkańcy Newcastle i okolic – przy. BeatIt) – opanowany, potężny, żadnych bzdur, prawdopodobnie nie lubił tych wszystkich falbaniastych strojów. Przejął stery w Yes w krótkim czasie po tym, jak poszedłem swoją drogą i, według wszystkich relacji, nie robił zamieszania kiedy musiał nauczyć się repertuaru zespołu w około trzy dni.
Jako różniący się od siebie mężczyźni z różnych środowisk, doszliśmy do bębnienia z całkiem przeciwnych krańców spektrum. Mnie całkiem podobały się falbaniaste stroje. Geordie nie lubią za bardzo gadać, więc nasz wzajemny szacunek pozostał niewypowiedziany. Wiem, że do uwielbiał ‘Close to the Edge’, tak jak ja. Poza smutkiem jest coś niezwykle poetyckiego w tym, że jego życie zakończyło się dokładnie 50 lat po tym, jak podniósł pałeczki i oddał wszystko zespołowi, który pokochał. Zostanie na zawsze zapamiętany dzięki swojemu wkładowi w bębnienie w Yes i poza nim.
Moje kondolencje dla Gigi i całej rodziny Alana”.
Trevor Rabin (były gitarzysta i wokalista Yes):
„Jestem nieskończenie smutny. Zawsze kochałem Alana. Przez dziesięciolecia bliskości nigdy nie pokłóciliśmy się. Piękny człowiek. Trudno wyobrazić sobie świat bez Niego”.