W nocy z 12 na 13 listopada naszego czasu świat muzyki obiegła wiadomość o śmierci Roy‘a Haynesa – jednego z największych i najczęściej nagrywanych perkusistów w historii jazzu. W trwającej 80 lat karierze poruszał się w takich stylach jak swing, bebop, jazz fusion, a także jazz awangardowy.
Roy Owen Haynes urodził się 13 marca 1925 r. w Roxbury (dzielnica Bostonu) w Stanach Zjednoczonych. Jego rodzice pochodzili z Barbadosu, a brat Michael był jednym z przywódców ruchu na rzecz równouprawnienia ludności afroamerykańskiej w stanie Massachusetts i bliskim współpracownikiem Martina Luthera Kinga.
Tak mówił o swoich początkach w wywiadzie przeprowadzonym przez amerykańskiego kontrabasistę Christiana McBride:
Nie odkryłem bębnów. Myślę, że to one odkryły mnie. Mieszkałem w dzielnicy Roxbury w Bostonie. Na ulicy, na której mieszkałem, był perkusista, który grał z takim zespołem. Nazywał się Herbert Wright. Na drugim końcu ulicy był inny perkusista o nazwisku Bobby Donaldson, a ja byłem otoczony przez tych wszystkich bębniarzy. Odkąd pamiętam, czułem, że chcę grać na perkusji. W szkole zawsze grałem rękami. Odesłali mnie ze szkoły do domu za granie na biurku. Nauczycielowi wcale się to nie spodobało. Wysłał mnie więc do gabinetu dyrektora, mówiąc, że przeszkadzam w prowadzeniu lekcji, a dyrektor powiedział: „Nie wracaj do szkoły, chyba że przyprowadzisz ze sobą jednego z rodziców”. Zawsze chciałem grać na perkusji. Grałem na stole i naczyniach w jadalni mojej mamy i po prostu wszystko rozbijałem. Od tego zacząłem. Mój ojciec przedstawił mnie Herbertowi Wrightowi i wtedy zacząłem swoje pierwsze lekcje gry na perkusji. (…)
Nie miałem zestawu perkusyjnego, ale zacząłem go zdobywać kawałek po kawałku. Zadawałem się z grupą chłopaków. (…) W drugiej dzielnicy, która była blisko Roxbury, chodziliśmy do jednego z moich kumpli, który mieszkał w budynku i myślę, że jego rodzice zajmowali się piecem w tym dużym bloku. Więc tam spędzaliśmy czas, jak w naszym własnym klubie. Pewnego dnia koleś o imieniu Griffin przyszedł do klubu z futerałem z werblem, talerzami i pałeczkami perkusyjnymi. Do dziś nie wiem się, skąd to wytrzasnął. Ale to był mój pierwszy werbel i talerze. Chłopak już nie żyje, ale był dość szybki, więc możesz sobie wyobrazić, skąd ten sprzęt pochodził. Zacząłem koncertować i nie miałem hi-hatu, kiedy zaczynałem. Musiałem po prostu grać na talerzu jedną pałką, tłumić go i otwierać jak hi-hat. Trafiłem na koncert we włoskiej dzielnicy Borden Square w Bostonie i trębacz powiedział: „Hej, dlaczego nie masz hi-hatu?”. Później w końcu kupiłem hi-hat.
Pracowałem na letnim obozie, zaoszczędziłem pieniądze i wtedy kupiłem swój pierwszy bęben basowy. W tym czasie trwała wojna i nie mogli używać masy perłowej do produkcji bębnów. Musieli używać drewna. Myślę, że był to bęben basowy Williama F. Ludwiga. Chyba 26-calowy, który był uważany za mały. Herbie Wright i wszyscy inni mieli 28-calowe bębny basowe.
Haynes zadebiutował na lokalnej scenie bostońskiej w 1942 r., współpracując z gitarzystą Tomem Brownem, bandleaderem Sabbym Lewisem oraz saksofonistą altowym Petem Brownem. Po przeprowadzce do Nowego Jorku zdarzyło mu się także zagrać z samym Louisem Armstrongiem:
W Harlemie wpadało się na każdego na ulicy. Pewnego dnia stoję tam, na skrzyżowaniu 126. ulicy i 8. alei, które było dla nas mekką. Był październik 1946 roku. Po prostu tam stałem. Zespół Louisa Armstronga przygotowywał się do trasy koncertowej po Południu (południowych stanach USA – przyp. BeatIt). Stoi tam autobus. Armstrong mówi: „Roy Haynes! Nasz perkusista jest chory. Potrzebujemy bębniarza”. Mieszkałem na 149. ulicy. Wsiadłem do autobusu i poszedłem po swoją torbę. Powiedział: „Nie potrzebujesz swojej perkusji”. Pojechałem z Louisem Armstrongiem na południe na sześć koncertów w autobusie. Nie lataliśmy. Perkusista w big bandzie był zawsze blisko z głównym trębaczem. Siadało się obok niego. Nie było rozpisanych partii perkusyjnych. Mówił mi jak wszystko ma zabrzmieć. Powiedział też: “Nie zapomnij tego. Roy Haynes grał z Louisem Armstrongiem! Wpisz to sobie do cefałki.
W 1945 r. otrzymał ofertę dołączenia do zespołu Luisa Russella (współpracownik Louisa Armstronga), z którym występował w legendarnej nowojorskiej sali Savoy Ballroom. W latach 1947 – 1949 występował w zespole saksofonisty Lestera Younga, następne cztery lata spędził w kwintecie Charliego Parkera, a w latach 1954 – 1959 koncertował na całym świecie jako członek zespołu akompaniującego Sarze Vaughan. Lata 1959 – 1960 to okres koncertowania z Theloniousem Monkiem, a kolejny rok to intensywna współpraca z Erikiem Dolphy. W okresie następnych czterech lat grał w zespole Stana Getza jednocześnie nagrywając i występując z kwartetem Johna Coltrane’a (1963 – 1965). Wielokrotnie, począwszy od 1968 r., współpracował z Chickiem Coreą, a w latach 90. z Patem Metheny.
Pierwszy raz pojawił się w studiu nagraniowym z zespołem Lestera Younga w 1947 r., ostatnią płytę nagrał w 2011 r. w wieku 86 lat. W międzyczasie wziął udział w powstaniu ponad 120 albumów studyjnych, koncertowych i kompilacyjnych, nagranych jako sideman, a także ponad 30 w roli lidera własnego zespołu lub współlidera.
Oprócz wspomnianych powyżej artystów współpracował z takimi gigantami jazzu, jak: Bud Powell, Miles Davis, Sonny Rollins, Art Blakey, Ray Charles, McCoy Tyner, Archie Shepp, Jack DeJohnette, Pharoah Sanders, Dave Brubeck, czy Freddie Hubbard.
Nagrody i wyróżnienia:
- honorowy doktorat Berklee College of Music (1991)
- duńska nagroda Jazzpar (1994)
- NEA Jazz Master – nagroda przyznawana przez Amerykański Narodowy Fundusz na rzecz Sztuki (1995)
- Chevalier de l’Ordre des Arts et des Lettres – najwyższe francuskie wyróżnienie w dziedzinie sztuki (1996)
- wprowadzenie do Modern Drummer Hall of Fame (1999)
- wielokrotne zwycięstwo w dorocznym plebiscycie magazynu DownBeat w kategorii “Perkusista Roku”
- wprowadzenie do DownBeat Hall of Fame (2004)
- honorowy doktorat New England Conservatory (2004)
- nagroda Mid Atlantic Arts Foundation’s BNY Mellon Jazz Living Legacy Award wręczona podczas gali w Kennedy Center for the Performing Arts w Waszyngtonie (2010)
- 8 nominacji do nagrody Grammy
- 3 nagrody Grammy, w tym nagroda za całokształt osiągnięć, tzw. Grammy Lifetime Achievement Award (2010)
- Peabody Medal – najwyższe wyróżnienie przyznawane przez Instytut Peabody Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa (2012)
- nagroda za całokształt osiągnięć Amerykańskiej Fundacji Jazzowej (Jazz Foundation of America Lifetime Achievement Award, 2019)
Ludzie pytają mnie: „Jaki jest twój sekret?”. Jeśli chodzi o podejście do perkusji i tak zwanego jazzu, to nigdy nie myślałem o tym jako o tajemnicy. Jak widać, gram tak, jak czuję. Nie starałem się mieć szczególnie dużo ostrych dźwięków. Wiele z tego pochodzi z ulicy – dźwięki trąbek, bębnów i innych rzeczy, coś jak maszerowanie ulicą w getcie. Gram tak, jak czuję.
Roy Haynes zmarł 12 listopada 2024 r.w hrabstwie Nassau w stanie Nowy Jork.
Pożegnania zamieszczane w przestrzeni publicznej przez wybitne postacie ze świata muzyki zaczęły się pojawiać jeszcze w dniu Jego odejścia. Oto niektóre z nich:
Billy Cobham: “Właśnie straciłem kolejnego z moich mentorów, „wujka” Roya Haynesa. 1925 – 2024. Moje pierwsze spotkanie z nim miało miejsce w 1960 roku w piwnicy jego siostrzeńca, Artiego Simmonsa. W wieku 16 lat myślałem, że wiem prawie wszystko o grze na perkusji. Kiedy Roy zagrał na tym samym zestawie perkusyjnym, od którego właśnie wstałem, nie mogłem uwierzyć w to, czego doświadczyłem tamtego popołudnia i nadal widzę przebłyski tego w moim umyśle. To było co najmniej otrzeźwiające doświadczenie. Podobnie jak w przypadku Quincy Jonesa, dziedzictwo Roya Haynesa będzie żyło w tych z nas, którzy widzieli go na żywo, na nagraniach lub na wszelkiego rodzaju nośnikach od XX wieku do chwili obecnej. Należeliśmy do niewielkiej grupki szczęśliwców, którzy otrzymali tak wielką szansę. Bycie artystą polega na gromadzeniu wiedzy. Wieczne dzięki wujku Roy. Billy C.“
Peter Erskine: “Gdy się słuchało, jak gra Roy Haynes, to było jakby muzyka wysłała ci pocztówkę o treści: “Pozdrowienia z przyszłości. Szkoda, że cię tu nie ma!” RIP, maestro.“
Michael Schrieve: “RIP ROY HAYNES. KRÓL NIE ŻYJE!“
Lenny White: “ROY HAYNES. OSTATNI ZE WSPANIAŁYCH ODSZEDŁ. MAM ZŁAMANE SERCE“
Todd Sucherman: “RIP Roy Haynes. Grał do 99 roku życia. Od Louie Armstronga, przez Charliego Parkera, Coltrane’a, po Chicka Coreę i Pata Metheny’ego. Co za życie, co za kariera. Dla niewtajemniczonych proponuję „Now He Sings, Now He Sobs” Chicka Corei z 1968 roku. Arcydzieło Roya Haynesa.“
Paweł Brodowski: “W wieku 99 lat zmarł 12 listopada 2024 roku nieśmiertelny tytan perkusji Roy Haynes. Nazwiska gigantów jazzu, z którymi grał, to historia jazzu nowoczesnego: Lester Young, Charlie Parker, Dizzy Gillespie, Thelonious Monk, John Coltrane, Miles Davis, Stan Getz, Sonny Rollins, Eric Dophy, Freddie Hubbard, Chick Corea, Pat Metheny.“
Źródła:
https://pl.yamaha.com/pl/artists/r/roy-haynes.html
https://www.rollingstone.com/music/music-news/roy-haynes-jazz-drummer-dead-obituary-1235164537/
https://edition.cnn.com/2024/11/13/entertainment/roy-haynes-death-scli-intl/index.html
https://www.nytimes.com/2024/11/12/arts/music/roy-haynes-dead.html
https://www.washingtonpost.com/obituaries/2024/11/12/roy-haynes-jazz-drummer-dies/
https://en.wikipedia.org/wiki/Roy_Haynes
https://jazztimes.com/archives/roy-haynes-im-not-a-metronome/