Yamaha to jedna z najpoważniejszych marek na rynku instrumentów muzycznych (i nie tylko), a także na rynku najbardziej nas interesującym, czyli tym perkusyjnym. Ponieważ firma całkiem niedawno obchodziła pięćdziesięciolecie swojej obecności w świecie perkusji, pomyśleliśmy, że warto byłoby przedstawić sylwetki tych spośród jej endorserów, którzy odcisnęli swoje piętno w historii muzyki, a także przyczynili się do wzbogacenia słownika sztuki perkusyjnej. Bohaterem kolejnego tekstu (po Alu Fosterze, Andym Newmarku i Mike’u Bordinie) jest Tony Thompson – niestety nieżyjący już mistrz funky i disco, a jednocześnie muzyk o duszy rockmana.
Anthony Terrence Thompson urodził się 15 listopada 1954 r. w nowojorskiej dzielnicy Queens. Jego matka pochodziła z Trynidadu, a ojciec z wyspy Antigua. Chłopak dorastał słuchając rocka. Oddajmy mu głos:
“Uwielbiam funk, ale największy wpływ mieli na mnie bębniarze rockowi. Gram na perkusji z powodu takich ludzi jak Ringo Starr (The Beatles), Mitch Mitchell (Jimi Hendrix Experience), Ginger Baker (Cream) i John Bonham (Led Zeppelin). To oni totalnie mnie rozwalili i za ich sprawą grałem w lokalnych kapelach rockowych. Bardzo interesowałem się też fusion. Chodziłem do klubu 7th Ave. South, którego właścicielami byli bracia Breckerowie. Widziałem tam Chicka Corea ze Steve Gaddem, Return To Forever. Tam też pierwszy raz zobaczyłem Billy’ego Cobhama, a tak właściwie, to zobaczyłem wtedy Boga. Wciąż pamiętam jak rozpoczęli numer “The Inner Mounting Flame”. To było najbardziej niesamowite wykonanie, jakie w życiu widziałem – ta kontrola, moc i nadludzkie chopsy. Nikt wcześniej nie grał tak, jak Cobham.”
Pierwszym profesjonalnym doświadczeniem Thompsona była praca z żeńskim zespołem wokalnym Labelle, który w 1974 r. zasłynął przebojem “Lady Marmalade“, a następna była grupa Ecstasy Passion & Pain. W połowie lat 70. nastąpiło spotkanie z gitarzystą Nile Rodgersem i basistą Bernardem Edwardsem, które zaowocowało powstaniem zespołu Chic, który stał się jednym z najpopularniejszych wykonawców ery disco i zasłynął takimi hitami, jak: “Dance, Dance, Dance“, “Everybody Dance“, “Le Freak” (najlepiej sprzedający się singiel w historii wytwórni Atlantic Records), “I Want Your Love” czy “Good Times“. Groove’y serwowane przez naszego bohatera (wraz z tymi Dennisa Bryona, stanowiącymi podstawę hitów Bee Gees) zagoniły całą Amerykę na parkiety taneczne na przełomie lat 70. i 80.
“Zaczęliśmy jako kapela rockowa, ale wszyscy wtedy mówili: ‘Trzech czarnych gra rock and rolla. To się napewno przyjmie.’ (śmiech). Więc Bernard i Nile wymyślili tę całą akcję z graniem disco. Ja nawet nie miałem pojęcia, co to takiego, bo to była nowa sprawa. Wydaliśmy singiel “Dance, Dance, Dance” nie mając kontraktu płytowego. Wtedy można było pójść do popularnego klubu, dać płytę didżejowi i czekać na wynik. Tak uczyniliśmy i ludzie oszaleli. Dopiero potem podpisaliśmy umowę z Atlantic.
Na początku Nile’owi nie podobało się, jak grałem. Jego zdaniem grałem za dużo. Nie zapominajmy jednak, że wtedy jarałem się fusion i Cobhamem. Nile ciągle pytał: ‘Po co ci te wszystkie blachy i w ogóle?’. Bernard powiedział: ‘Wywal ten cały szajs. Zostaw centralkę, hi hat i werbel. Jak to ogarniesz, to dorzucę ci jakąś blaszkę albo tom’. Podawali mi zestaw perkusyjny małą łyżeczką, ale to się sprawdziło. Z nudy można się stać bardzo kreatywnym. Nile i Bernard zobaczyli we mnie wiele rzeczy, których sam nie dostrzegałem. Bardzo mi pomogli w uczeniu się groove’u, a byli jego królami.”
Sukcesy Chic spowodowały zapotrzebowanie na usługi kompozytorskie i producenckie ze strony tandemu Edwards/Rodgers dla innych artystów. Co naturalne, perkusistą biorącym udział w większości tych sesji był Tony Thompson. Zaowocowało to jego udziałem w nagrywaniu bestsellerowych albumów i singli takich gwiazd jak: Diana Ross (“I’m Coming Out“, “Upside Down“), Sister Sledge (“We Are Family“, “He’s The Greatest Dancer“, “Lost In Music“), Debbie Harry (album “Koo Koo“), Madonna (płyta “Like A Virgin“, zawierająca przebój tytułowy i nie mniej popularny “Material Girl“), Robert Palmer (album “Riptide” z mega hitem “Addicted To Love“), Mick Jagger (solowe wydawnictwo “She’s The Boss“), Rod Stewart, Jody Watley, czy David Bowie (super przebojowa płyta “Let’s Dance“). Jak widać, w połowie lat 80. Thompson był już jednym z najbardziej wziętych perkusistów sesyjnych w USA.
Należy do tego również dodać członkostwo w zespole Power Station. Była to super grupa stworzona z basistą Johnem Taylorem i gitarzystą Andy Taylorem (obaj Duran Duran) oraz wokalistą Robertem Palmerem. Dwa single z wydanej w 1985 r. płyty dotarły do pierwszej 10 amerykańskiej listy Billboard 100.
W tym samym roku Tony Thompson wziął udział w największym wydarzeniu muzycznym w historii do tamtej chwili, czyli Live Aid – transmitowanym na cały świat koncercie na rzecz ofiar głodu w Etiopii, i to w podwójnej roli. Najpierw z Power Station, a następnie jako bębniarz (wraz z Philem Collinsem) odrodzonego na tę okazję Led Zeppelin.
“Byłem w trasie z Power Station, gdy zadzwonił do mnie manager trasy i powiedział, że dzwonią do mnie Jimmy Page i Robert Plant. Ja na to: ‘Akurat’ i odłożyłem słuchawkę. (śmiech) Pół godziny później facet dzwoni jeszcze raz i mówi, żebym się nie rozłączał, bo Robert i Jimmy chcą ze mną rozmawiać. Okazało się, że podoba im się moja robota i chcieliby, żebym z nimi zagrał na Live Aid. W dzień występu dotarłem do Filadelfii. Jimmy, Robert i John Paul Jones wynajęli salę i tam zrobiliśmy próbę. Cieszyłem się tym, bo dorastałem słuchając Zeppelinów. To była moja biblia, gdy byłem dzieciakiem.”
W 1986 r. Zeppelini planowali powrót na scenę, właśnie z Thompsonem za bębnami. Niestety perkusista uległ wypadkowi samochodowemu i projekt upadł.
W latach 90. Tony Thompson udzielał się coraz mniej, choć oczywiście pojawiał się w markowych projektach (np. “Stone Free“, czyli album-hołd dla Jimmy’ego Hendrixa, kolejna płyta Power Station lub “The Fragile” Nine Inch Nails). Nile Rodgers uważa, że mogło to brać się z postępującej utraty słuchu, jakiej doznał perkusista. Thompson słynął z bardzo głośnej gry. Można powiedzieć, że był to jego znak rozpoznawczy.
“Niejeden chciał samplować moje brzmienie przez te wszystkie lata. Ludzie sądzą, że ono powstało za pomocą sztuczek studyjnych podczas nagrywania pierwszej płyty Power Station. Tymczasem cała tajemnica to zestaw perkusyjny Yamaha i zbudowane z cegły studio Mason Rouge w Londynie. Gram mocno i to wszystko! Samplowania jeszcze wtedy nie było, więc chodzi o dobre bębny, fajny live room i mocne uderzanie.”
Tony Thompson zmarł 12 listopada 2003 r. Przyczyną śmierci był nowotwór nerek.
19 września 2005 r. Tony Thompson, wraz z kolegami z zespołu Chic, został pośmiertnie uhonorowany włączeniem w poczet Dance Music Hall of Fame.
Źródła: moderndrummer.com, billboard.com, wikipedia, wywiady z Nile Rodgersem dostępne na YT.