TAMA to marka perkusyjna zasłużona szczególnie dla muzyki rockowej, choć oczywiście nie tylko – w końcu Billy Cobham, Simon Phillips czy Peter Erskine grają na tych bębnach zupełnie inne rzeczy. Jednak myśląc o klasycznych teledyskach, siłą rzeczy musimy stwierdzić, że muzyka skręcająca w stronę jazzu czy fusion, jako mniej komercyjna, pozostaje troszkę w cieniu. Przełom lat 80. i 90. to okres, gdy bębny TAMA praktycznie rządziły w klipach kapel rockowych i metalowych, i to również w naszym kraju, i stąd ich przewaga w tym, jak zwykle, subiektywnym zestawieniu.
10. The Pixies – “Here Comes Your Man”, 1989r. (perkusista: David Lovering)
Legenda i ikona amerykańskiego alternatywnego rocka. Zespół wywarł ogromny wpływ na całą scenę alternatywną po obu stronach Atlantyku i styl gry takich kapel jak m.in. Nirvana, Radiohead czy Blur. A ja osobiście pamiętam pierwsze zetknięcie z muzyką zespołu dzięki właśnie temu klipowi na MTV i taką myśl: “Białe bębny? W życiu!“. Niedługo potem biała Tama Rockstar (12″, 13″, 16″, 22″) stała na próbowni…
9. Dream Theater – “Pull Me Under”, 1992 r. (perkusista: Mike Portnoy)
Twórcy prog metalu i jednocześnie największy zespół tego nurtu. Może się podobać lub nie, ale kunsztu wykonawczego i umiejętności kompozytorskich odmówić tym muzykom nigdy nie było można, czego przykładem ten chwytliwy kawałek. No a Mike Portnoy to marka sama w sobie, perkusista uwielbiany do dziś przez kolejne pokolenie perkusistów i jedna z najważniejszych twarzy marki Tama.
8. Illusion – “Nóż” 1994 r. (perkusista: Paweł Herbasch)
Czy jest wielbiciel polskiego rocka, który nie zna tego gniewnego numeru o kolesiu, który “bierze nóż”? Wątpię. Wraz z kawałkiem “Tata dilera” zespołu KNŻ jest to praktycznie fotograficzny opis ciemnych stron życia w Polsce lat 90. Strony ciemne, za to bębny białe – Tama Granstar. Coś było wtedy w tym kolorze…
7. System Of A Down – “Chop Suey!”, 2001 r. (perkusista: John Dolmayan)
Metal, muzyka świata, pop, noise, a wszystko wymieszane w idealnych proporcjach. Jedno z pierwszych klasycznych nagrań XXI wieku, kochane przez wielbicieli rocka do dziś (a przecież wyrosło już ich kolejne pokolenie). Czego w latach 80. i 90. poprzedniego stulecia nie zdążyli dla marki Tama zrobić bębniarze thrashowi, grunge’owi, czy alternatywni, to zrobił John Dolmayan z zespołem SOAD w latach 2000. Oczywiście, bębny białe…
6. KNŻ – “Tata dilera”, 1995 r. (perkusista: Tomasz Goehs)
Który fan rocka w Polsce nie słyszał w tamtym okresie (dziś również) tego kawałka, nie podśpiewywał “dobry chłopak był i mało pił” i nie widział tego zrobionego skromnymi środkami, undergroundowego teledysku? Chyba takiego nie było i nie ma. Za bębnami Tomek Goehs, a te bębny to (po raz kolejny) biała Tama Granstar. Zaryzykujemy stwierdzenie, że to jeden z ważniejszych elementów ówczesnego wizerunku zespołu.
5. Guns N’ Roses – “Paradise City” 1988 r. (perkusista: Steven Adler)
Na przełomie lat 80. i 90. można było tej kapeli nie znosić lub ją uwielbiać, natomiast nie można było o niej nie wiedzieć. Wszyscy słyszeli o GNR i wszyscy widzieli ten koncertowy klip nakręcony podczas festiwalu w angielskim Donington. A skoro tak, to i wszyscy widzieli logo Tama na bębnie basowym Stevena Adlera.
4. Metallica – “One”, 1988 r. (perkusista: Lars Ulrich)
Można oczywiście kręcić nosem na to, że “znowu ten Lars”. Można powiedzieć, że tylko Slayer z Davem Lombardo (aż się prosi o uwzględnienie “Seasons In The Abyss“), Megadeth z Nickiem Menzą, Anthrax z Charliem Benante. Powiedzmy jednak jasno: to pierwszy mainstreamowy klip thrash metalowy, a może nawet i metalowy. I przez to zupełnie ikoniczny. Wraz z nim równie ikoniczny, biały (sic!) zestaw Tama Granstar II z sygnaturą Larsa.
3. Nirvana – “Come As You Are”, 1992 r. (perkusista: Dave Grohl)
O ile thrash metal w drugiej połowie lat 80. wprowadził markę Tama do świadomości młodych perkusistów na świecie, o tyle amerykański rock alternatywny pomógł jej zdobyć nowe terytoria (wspomniani wyżej The Pixies, Helmet, Primus itd.). Nirvana miała w tym swój potężny udział nagrywając tę płytę, która stała się klasyką, nie tylko grunge, czy lat 90., ale rocka w ogóle. No i już wtedy wielki Dave Grohl, dziś kojarzony z inną firmą, wówczas okładający bezlitośnie skromny (naturalnie chodzi o konfigurację, nie rozmiary) zestaw Tama.
2. The Police – “Wrapped Around Your Finger”, 1983 r. (perkusista: Stewart Copeland)
Płyta “Synchronicity“, z której pochodzi ten kawałek, to łabędzi śpiew The Police, ale daj Panie Boże wszystkim kapelom takie łabędzie śpiewy. Zespół w szczytowej formie autorskiej i wykonawczej, a Stewart Copeland wzniósł tu swoje klasyczne zagrywki na jeszcze wyższy poziom. Nazwisko tego perkusisty to zresztą już synonim marki Tama…
1. Rush – “Tom Sawyer”, 1981 r. (perkusista: Neil Peart)
Klasyczne Rush, z klasycznego okresu w karierze, w klasycznym utworze. Klasyczniej już się nie da. Do tego jeden z najlepszych i najbardziej szanowanych perkusistów na świecie wykonujący partię znaną chyba wszystkim bębniarzom pod każdą szerokością geograficzną (o czym świadczy liczba drum coverów na YT). No i palisandrowa Tama.
SUPLEMENT:
Duran Duran – “Girls On Film”, 1981 r. (perkusista: Roger Taylor)
Synth pop ożeniony z funkową tanecznością i rockiem. Być może dziś już trąci myszką, jednak od razu słychać, na kim wychowywało się całe pokolenie muzyków dance punkowych. Ogromna popularność zespołu w latach największej świetności, ale także obecnie, pokazuje, że coś w tym jednak jest. Za perkusją Roger Taylor (nie ten z Queen), zawsze wierny marce Tama.
Vik
Share