Każdy muzyk (a więc i każdy bębniarz) doskonale wie o tym, że Yamaha to firma o ogromnym dorobku w dziedzinie instrumentów muzycznych. Bez obawy o przesadę można stwierdzić, że syntezatory tej firmy, a także bębny (w szczególności Recording Custom) pomogły zdefiniować brzmienie współczesnej muzyki rozrywkowej. Warto przyjrzeć się bliżej kilku klasycznym już dziś teledyskom właśnie pod tym kątem i sprawdzić, jakie ikoniczne wideoklipy oparto na bębnach tej zasłużonej marki. Nasz dobór jest oczywiście subiektywny. Jeśli macie sugestie odnośnie pozycji, które w tym zestawieniu pominęliśmy, to zapraszamy do zamieszczania komentarzy. Być może uzbieramy z nich drugą część?
10. Tears For Fears – “Everybody Wants To Rule The World”, 1985 r. (perkusista: Manny Elias)
Smaczny groove shuffle i kilka prostych, ale skutecznych przejść – taki podkład zapewnił perkusista Manny Elias pod wielki hit, który dotarł na pierwsze miejsce Billboard Hot 100. Teledysk równie pamiętny jak ten do utworu “Shout“, z tym, że tutaj mamy bębny Yamahy, na których Manny w tamtym okresie grał (podobnie jak w kolejnym przebojowym wideoklipie Tears For Fears z tego okresu, a więc “Head Over Heels“).
9. Marillion – “Kayleigh”, 1985 r. (perkusista: Ian Mosley)
Największy przebój zespołu w klasycznym składzie w Fishem jako wokalistą. W 1985 r. każda stacja radiowa w Europie grała ten kawałek, a każda telewizja (nawet TVP) pokazywała ten teledysk, na którym Ian Mosley zasiadał za swoim monster kitem z głębokimi tomami. Robiło to wówczas na nas młodych wielkie wrażenie, a dziś łezka się w oku kręci. No i sympatia do Yamahy niejednemu została…
8. Gary Moore – “After The War”, 1989 r. (perkusista: Cozy Powell)
Nieżyjący wirtuoz gitary z również nieżyjącym wirtuozem perkusji. Nie jest to może “Dance With The Devil“, ale mistrzostwo perkusyjne Cozy‘ego Powella widać i słychać i tutaj, podobnie jak bębny Yamahy. Niektórzy młodzieńcy nawet pierwszy raz zwrócili uwagę na oktobany…
7. The Power Station – “Some Like It Hot”, 1985 r. (perkusista: Tony Thompson)
Numer dotarł do 6 miejsca na liście Billboard Hot 100. Nieżyjący już perkusista Tony Thompson u szczytu swej mocy – po sukcesach z zespołem Chic i prestiżowych sesjach z Dianą Ross, Sister Sledge, czy Madonną. The Power Station to dziś już nieco zapomniana supergrupa, którą muzyk współtworzył z wokalistą Robertem Palmerem i dwoma członkami Duran Duran (Johnem i Andym Taylorami), ale to na ich albumach najlepiej słychać jakim uderzeniem dysponował jej bębniarz. A okładał zestaw Yamaha Recording Custom.
6. Collage – “Living In The Moonlight”, 1995 r. (perkusista: Wojciech Szadkowski)
Numer z uznawanej za najlepszą w dorobku grupy płyty “Moonshine“. Faktycznie, zespół był we wspaniałej (o ile nie szczytowej) formie artystycznej i wykonawczej, a album ukazał się na rynkach całego świata staraniem firmy Roadrunner Records. Perkusista Wojciech Szadkowski wtedy jeszcze chował się za monster kitem Yamahy, no i piosenka przepiękna…
5. Robbie Robertson – “Somewhere Down The Crazy River”, 1987 r. (perkusista: Manu Katché)
Największy solowy hit weterana z zespołu The Band, wspaniały groove w wykonaniu Manu Katché i zestaw Yamahy momentami widoczny na ciekawie oświetlonym obrazku. Doskonała robota z każdej strony.
4. Eric Clapton – “Forever Man”, 1985 r. (perkusista: Jamie Oldaker)
Artysta sportretowany w najbardziej komercyjnym okresie swojej kariery wraz z ówczesnym zespołem koncertowym, w którego skład wchodził perkusista Jamie Oldaker (choć w sesji nagraniowej wziął udział sam Jeff Porcaro). Dzięki temu faktowi na obrazku pojawił się zestaw Yamaha, który co nie którzy młodzi adepci sztuki bębniarskiej wypatrzyli podczas zgłębiania drogi artystycznej Erica Claptona…
3. U2 – “Pride”, 1984 r. (perkusista: Larry Mullen Jr.)
Klasyczny numer jednego z najpopularniejszych zespołów w historii. Larry Mullen Jr. to jedna z twarzy marki Yamaha, muzyk wyróżniony nagrodą Yamaha Lifetime Achievement Award. Powiedzmy to otwarcie: każdy dzieciak zainteresowany perkusją i muzyką rockową w latach 80. ubiegłego stulecia musiał widzieć ten operujący skromnymi środkami wyrazu klip, w którym perkusista wystukuje charakterystyczny groove na bębnach z charakterystycznym logo. Niejeden młody perkusista pragnął mieć bębny Yamaha właśnie z tego powodu (w tym i piszący te słowa).
2. Faith No More – “Epic”, 1989 r. (perkusista: Mike Bordin)
Numer, który wywindował zespół na najwyższe miejsca list przebojów. Rap metal z zabójczymi melodiami i świetnym groovem Mike’a Bordina, który jest związany z marką Yamaha od jakichś 30 lat. Ten teledysk jest najlepszym tego dowodem, a ogląda się go dobrze i po niemal 30 latach. Muzycznie również się to nie zestarzało. Kolejna pozycja na naszej liście, za sprawą której nastoletni perkusiści w epoce zwróciły uwagę na TE bębny.
1. Guns N’ Roses – “November Rain”, 1992 r. (perkusista: Matt Sorum)
Teledysk z okresu kosmicznej wręcz popularności zespołu, a w nim perkusista Matt Sorum za stadionowo rozbudowanym zestawem Yamaha Rock Tour. Kto z młodych wówczas rockerów nie chciał grać na czymś takim? Ok, była jeszcze Tama, ale nie sposób przecenić wpływu tego zespołu i jego bębniarzy na oblicze sceny rockowej. No i miliard odsłon na YT też o czymś świadczy…